Obrazek pierwszy. Jest Barbórka roku 2013. Premier Donald Tusk oraz jego świeżo upieczona wicepremier, odziana w górniczy uniform Ślązaczka Elżbieta Bieńkowska pojawiają się na obiedzie z górnikami z kopalni Krupiński w Suszcu. Tusk mówi, że węgiel jest polskim skarbem i istotą polityki gospodarczej rządu. Bieńkowska wzruszona zapewnia, że reprezentanci Śląska w rządzie zawsze myślą o górnictwie. Oboje śpiewają z górnikami „Walczyka górniczego".
Obrazek drugi. Jest Barbórka roku 2014. Donald Tusk i Elżbieta Bieńkowska są już w Brukseli, gdzie zajęli wysokie unijne stanowiska. A Kompania Węglowa, największa górnicza firma w Europie, stoi na progu bankructwa, bo nikt przez siedem lat rządów PO–PSL górnictwem poważnie się nie zajął. Nikt też poważnie nie zajął się Śląskiem.
Kłopot władzy
Sytuacja w górnictwie to kwintesencja zaniedbań, jakie rządzący przez lata zafundowali Śląskowi. Tak Donald Tusk mówił jeszcze w czerwcu: – Naszą intencją i wspólną rekomendacją jest praca nad takimi programami naprawczymi, które pozwolą uniknąć wariantów likwidacyjnych. Wyjaśniliśmy sobie także rzecz istotną z punktu widzenia rządu i budżetu państwa. Wbrew pozorom nie leży w interesie państwa prosta i szybka ścieżka likwidacyjna, ponieważ tego typu decyzje są bardzo kosztowne, nie tylko społecznie, ale też dla budżetu państwa.
A tak dziś mówi jego następczyni: – W listopadzie nie było na wypłaty, a na koniec roku nie było pieniędzy na wypłatę barbórki. Wiedzieliśmy, że w styczniu i lutym nie będzie z czego dołożyć do górnictwa.
Dziś wszyscy w Platformie zajmują się górnikami. Z przedstawicielami załóg kopalni Kompanii Węglowej przeznaczonych do zamknięcia spotyka się pani premier, a z ich żonami – pani prezydentowa. Pani premier wyznacza swego pełnomocnika do spraw górnictwa, a pan prezydent pisze do rządu pełne troski listy. Dziś, na pół roku przed wyborami prezydenckimi i dziesięć miesięcy przed wyborami parlamentarnymi, górnictwo stało się najpoważniejszym politycznym kłopotem władzy.