Parlamentarzysta odpowiada za naruszenie nietykalności i znieważenie policjantów. Poseł nie przyznaje się do zarzutów. Przemysław Wipler (KORWiN) utrzymuje, że to on został pobity przez policjantów.
Aktem oskarżenia objęte są wydarzenia sprzed blisko dwóch lat. Zdaniem prokuratury w październiku 2013 roku na ulicy Mazowieckiej w Warszawie pijany poseł zachowywał się agresywnie i był wulgarny wobec policjantów - miał ich znieważyć i szarpać. Chciał również wydawać polecenia funkcjonariuszom, którzy dopiero po zajściu zorientowali się, że mają do czynienia z posłem.
Z kolei Wipler stwierdził, że to on został zaatakowany i pobity. Kilka godzin po zajściu wystąpił na konferencji prasowej w Sejmie w zakrwawionym i podartym T-shircie. Na jego twarzy widać było obrażenia. - Świętowałem z żoną kolejną ciążę. Po wyjściu z klubu zainteresowałem się interwencją policjantów wobec innej osoby. Wtedy zostałem pobity – tłumaczył. Dodał, że lekarze stwierdzili u niego m.in. uszkodzenie rogówki i liczne stłuczenia oraz otarcia. Poseł przyznał również, że badanie krwi wykazało, że miał 1,4 promila alkoholu w organizmie. – Ale miałem ogląd sytuacji – zapewniał.
By wyjaśnić sprawę. poseł zrzekł się immunitetu. Kiedy prokuratura postawiła mu zarzuty naruszenia nietykalności i znieważenia policjantów, nie przyznał się do winy. Odmówił też składania wyjaśnień. Publicznie cały czas podtrzymywał swoją wersję wydarzeń.
W listopadzie 2014 roku tabloidy ujawniły część nagrań z monitoringu. Widać na nim m.in., jak poseł podchodzi do policjantów i coś do nich krzyczy; dochodzi do przepychanek. Kolejne nagranie pokazuje policjanta idącego za posłem, a następnie próbę zatrzymania Wiplera, szamotaninę funkcjonariuszy z Wiplerem i bicie go pałką. Mimo ujawnienia tych nagrań poseł podtrzymał przedstawioną przez siebie wersję zdarzeń. Zapewniał, że nikogo nie atakował i nie szarpał. – Zakrywałem jedynie twarz, gdy policjanci zaczęli mnie bić - tłumaczył.