Choć początek poprzedniego tygodnia nie był dla urzędującego prezydenta zbyt udany, Bronisław Komorowski nie stracił nadziei na wygranie trwającej kampanii. Odbicie było możliwe dzięki załagodzeniu sporów w sztabie i udanej debacie, na której wyglądał na lepiej przygotowanego i pewniejszego siebie niż Andrzej Duda.
W nowej strategii duży nacisk położono na eksponowanie rzeszy celebrytów, którzy nie tylko mają udzielać prezydentowi poparcia, ale także aktywnie włączać się w jego kampanię. Efektem ma być mobilizacja tego elektoratu Komorowskiego, który 10 maja został w domu. Stąd też kolejne konwencje w Katowicach i Wrocławiu, na których prezydent pokazuje się z artystami, sportowcami i znanymi samorządowcami.
Jednym z bohaterów uczyniono serialowego aktora Tomasza Karolaka, który już w czwartek podczas wizyty Komorowskiego w Łodzi emocjonalnie apelował o jego poparcie. – Pokażmy, co potrafimy, dość już tego międolenia – mówił.
Drugi filar strategii to nasilenie polaryzacji PO–PiS i straszenie powrotem do władzy partii Kaczyńskiego. Na każdym ze spotkań prezydent podkreśla, że taki scenariusz byłby zagrożeniem dla wolności. By wzmocnić przekaz podziału na racjonalny obóz władzy i radykalny PiS, w sztabie Komorowskiego zaczęto szukać haków na Dudę. Już w trakcie debaty wyciągnięto mu m.in. blokowanie etatu na UJ (oskarżenie zostało zdementowane przez uczelnię).
Jak pokazał jednak poniedziałkowy program „Tomasz Lis na żywo" w TVP 2, taka taktyka nie zawsze przynosi korzyść. W trakcie programu Karolak zaatakował Dudę rzekomymi wpisami jego córki z Twittera. Jak cytował Lis, miała ona zapowiedzieć, że w przypadku zwycięstwa w wyborach ojciec odda Oscara za „Idę". Tyle że konto, które Lis i Karolak przypisali Kindze Dudzie, było fałszywe, o czym wiedziała większość użytkowników Twittera.