Na pierwszy rzut oka sprawa jest prosta – referendum to najlepszy przykład sprawowania władzy przez obywateli. Bo tutaj każdy głosuje bezpośrednio, wybierając konkretne rozwiązania w konkretnych sprawach. Chcesz, by twoje dziecko poszło do szkoły w wieku sześciu lat czy nie? Chcesz, by wprowadzono JOW i zlikwidowano finansowanie partii z budżetu czy nie? Proste pytanie, prosta odpowiedź. Nieraz z zazdrością patrzymy w stronę Szwajcarii, gdzie system referendalny ma się świetnie i obywatele żyją w poczuciu, że rzeczywiście mają jakikolwiek wpływ na to, co się dzieje w ich kraju.
Rzecz w tym, że nawet najlepsze narzędzie w nieodpowiednich rękach może się okazać zabójcze. Dłutem można stworzyć rzeźbiarskie arcydzieło, ale można też wydłubać konkurentowi oczy. Także referendum, szczególnie źle przygotowane, może się stać populistycznym narzędziem do budowania iluzji państwa, w którym obywatele mają coś do powiedzenia.
O tym, czy referendum spełni swoją funkcję w umacnianiu demokracji, decyduje kilka elementów. Jednym z nich jest termin jego przeprowadzenia. Ważne decyzje (nie tylko w przypadku referendum) powinny być podejmowane w czasie jak najbardziej wolnym od dodatkowych, zbędnych emocji, które mogłyby mieć wpływ na dokonywany wybór. Oczywiście, że nie da się przeprowadzić ogólnonarodowego głosowania w warunkach sterylnych. Ale można wybrać termin optymalny. Takim czasem z pewnością nie jest środek kampanii wyborczej przed wyborami parlamentarnymi, który przewidziano na prezydenckie referendum w sprawie JOW, finansowania partii z budżetu i zasady rozstrzygania wątpliwości podatkowych na korzyść podatnika. Jeszcze przed drugą turą wyborów prezydenckich pomysł ten został ostro skrytykowany przez politologów.
Chwytliwe pytanie
Dr Błażej Poboży z Uniwersytetu Warszawskiego w wypowiedzi dla portalu Gosc.pl nazwał wprost działania prezydenta i Senatu nieodpowiedzialnymi i populistycznymi, gdyż wpisały się w środek jednej kampanii wyborczej, a termin głosowania ustalono na kilka tygodni przed kolejnymi wyborami. Taki terminarz w naturalny sposób sprawia, że ewentualne referendum stanie się elementem gry wyborczej prowadzonej między partiami politycznymi.
Drugim – moim zdaniem jeszcze poważniejszym – elementem decydującym o tym, czy referendum umocni demokrację czy będzie jej karykaturą, jest kampania informacyjna dotycząca tematyki stawianego przed społeczeństwem wyboru. Obywatele mają prawo wybrać cokolwiek zechcą. Chodzi o to, żeby wiedzieli, między czym a czym wybierają. Nie jest sztuką zadać chwytliwe, populistyczne pytanie. Sztuką jest uświadomić wyborcom, jakie mogą być konsekwencje wprowadzenia lub odrzucenia proponowanych zmian.