Duda czekał prawie półtora miesiąca na przesłanie listu gratulacyjnego dla Bidena (wcześniej ograniczył się do pogratulowania mu „udanej kampanii wyborczej"). Stanie się to w ten wtorek po tym, jak wielcy elektorzy oficjalnie wyznaczą 46. prezydenta USA. W piśmie znajdzie się też zaproszenie do odwiedzenia naszego kraju. Jednak w Kancelarii Prezydenta RP nikt nie spodziewa się na nie szybkiej odpowiedzi.
– Za czasów Donalda Trumpa intensywność spotkań obu głów państwa była wyjątkowa. Teraz wracamy do dawnego układu, w którym stosunki danego państwa z USA uznaje się za bardzo dobre, jeśli w ciągu czterech lat dochodzi do jednej wizyty amerykańskiego prezydenta i rewizyty nad Potomakiem – słyszymy.
Biden rozmawiał już przez telefon z przywódcami najpotężniejszych krajów sojuszniczych, w tym prezydentem Macronem i kanclerz Merkel. Były to jednak krótkie, kurtuazyjne wymiany uprzejmości. Kiedy Andrzej Duda będzie miał okazję połączyć się z Bidenem, na razie nie wiadomo. Nie ma też perspektyw, aby widział się z nim na marginesie uroczystości inauguracji 20 stycznia.
– Amerykanie nie podali nam szczegółów tej uroczystości. W przeszłości Polskę i inne kraje reprezentowali na inauguracjach nowych prezydentów ambasadorowie – mówi „Rzeczpospolitej" szef gabinetu Dudy Krzysztof Szczerski.
W tej sytuacji, aby poznać Bidena w nowej roli, polski prezydent musi stawiać na spotkanie wielostronne. Zdaniem Szczerskiego pierwszą okazją do rozmów będzie szczyt NATO, który tradycyjnie zwołuje się po wyborze nowego przywódcy USA. Tym razem chciano to połączyć z udziałem Bidena w dorocznej konferencji bezpieczeństwa w Monachium w lutym. Jest jednak wielce prawdopodobne, że z powodu pandemii spotkanie w kwaterze głównej sojuszu zostanie przesunięte o parę miesięcy.