Częste wizyty w Białym Domu Andrzeja Dudy to już przeszłość

Władze w Warszawie spodziewają się, że w trakcie całej kadencji Joe Bidena prezydent RP zostanie raz zaproszony do Waszyngtonu i raz będzie gościł amerykańskiego przywódcę nad Wisłą.

Aktualizacja: 15.12.2020 21:10 Publikacja: 14.12.2020 19:06

Częste wizyty w Białym Domu Andrzeja Dudy to już przeszłość

Foto: Fotorzepa/ Jakub Czermiński

Duda czekał prawie półtora miesiąca na przesłanie listu gratulacyjnego dla Bidena (wcześniej ograniczył się do pogratulowania mu „udanej kampanii wyborczej"). Stanie się to w ten wtorek po tym, jak wielcy elektorzy oficjalnie wyznaczą 46. prezydenta USA. W piśmie znajdzie się też zaproszenie do odwiedzenia naszego kraju. Jednak w Kancelarii Prezydenta RP nikt nie spodziewa się na nie szybkiej odpowiedzi.

– Za czasów Donalda Trumpa intensywność spotkań obu głów państwa była wyjątkowa. Teraz wracamy do dawnego układu, w którym stosunki danego państwa z USA uznaje się za bardzo dobre, jeśli w ciągu czterech lat dochodzi do jednej wizyty amerykańskiego prezydenta i rewizyty nad Potomakiem – słyszymy.

Biden rozmawiał już przez telefon z przywódcami najpotężniejszych krajów sojuszniczych, w tym prezydentem Macronem i kanclerz Merkel. Były to jednak krótkie, kurtuazyjne wymiany uprzejmości. Kiedy Andrzej Duda będzie miał okazję połączyć się z Bidenem, na razie nie wiadomo. Nie ma też perspektyw, aby widział się z nim na marginesie uroczystości inauguracji 20 stycznia.

– Amerykanie nie podali nam szczegółów tej uroczystości. W przeszłości Polskę i inne kraje reprezentowali na inauguracjach nowych prezydentów ambasadorowie – mówi „Rzeczpospolitej" szef gabinetu Dudy Krzysztof Szczerski.

W tej sytuacji, aby poznać Bidena w nowej roli, polski prezydent musi stawiać na spotkanie wielostronne. Zdaniem Szczerskiego pierwszą okazją do rozmów będzie szczyt NATO, który tradycyjnie zwołuje się po wyborze nowego przywódcy USA. Tym razem chciano to połączyć z udziałem Bidena w dorocznej konferencji bezpieczeństwa w Monachium w lutym. Jest jednak wielce prawdopodobne, że z powodu pandemii spotkanie w kwaterze głównej sojuszu zostanie przesunięte o parę miesięcy.

Do tej pory wybór nowego prezydenta przez elektorów był formalnością. Teraz trzeba jednak mówić o wyjściu obronną ręką amerykańskiej demokracji z wyjątkowej próby. Trump do końca nie dał za wygraną. Próbował jeszcze w ten weekend przekonać reprezentantów Pensylwanii do oddania głosu na niego wbrew wynikom wyborów powszechnych w tym stanie 3 listopada. Namawiał też do tego republikańskich senatorów z innych stanów, gdzie przegrał niewielką różnicą. Z góry była to jednak desperacka strategia. Owszem, w przeszłości zdarzało się, że kilku wielkich elektorów sprzeniewierzyło się swojemu mandatowi i poparło kandydata, którego nie wybrali mieszkańcy ich okręgów. Jednak przy przytłaczającej większości głosów należnych Bidenowi (306 wobec 232 na Trumpa przy minimum 270, które otwiera bramy Białego Domu) te starania nie mogły przynieść żadnego efektu.

W środku pandemii tradycyjna przysięga przed Kapitolem zostanie utrzymana, jednak już nie parada na Pennsylwania Avenue. Do minimum zredukowano także liczbę gości: 80 proc. wydarzeń ma zostać przeniesionych do sieci – twierdzą organizatorzy. W poniedziałek rozpoczął się proces masowych szczepień na Covid-19 w USA: w ciągu trzech miesięcy ma on objąć 100 milionów Amerykanów. Można się więc spodziewać, że na wiosnę restrykcje będą stopniowo znoszone: taki jest priorytet nowego prezydenta. Do tego czasu 78-letni Biden, który należy do grupy wysokiego ryzyka ciężkiego przebiegu choroby, chce jednak utrzymać możliwie daleko idące zasady bezpieczeństwa.

Duda czekał prawie półtora miesiąca na przesłanie listu gratulacyjnego dla Bidena (wcześniej ograniczył się do pogratulowania mu „udanej kampanii wyborczej"). Stanie się to w ten wtorek po tym, jak wielcy elektorzy oficjalnie wyznaczą 46. prezydenta USA. W piśmie znajdzie się też zaproszenie do odwiedzenia naszego kraju. Jednak w Kancelarii Prezydenta RP nikt nie spodziewa się na nie szybkiej odpowiedzi.

– Za czasów Donalda Trumpa intensywność spotkań obu głów państwa była wyjątkowa. Teraz wracamy do dawnego układu, w którym stosunki danego państwa z USA uznaje się za bardzo dobre, jeśli w ciągu czterech lat dochodzi do jednej wizyty amerykańskiego prezydenta i rewizyty nad Potomakiem – słyszymy.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa
Kraj
Znaleziono szczątki kilkudziesięciu osób. To ofiary zbrodni niemieckich
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO