Prokuratura skierowała do sądu pierwszy akt oskarżenia w sprawie gigantycznych wyłudzeń kredytów z Banku Spółdzielczego w Nadarzynie.
Na pierwszy ogień wzięła 11 osób z byłego kierownictwa banku, które lekką ręką przydzielały miliony, oraz przedstawicieli spółek wyłudzających kredyty. W tym gronie są także zaangażowani w ten proceder rzeczoznawcy.
– Działania oskarżonych doprowadziły do wyrządzenia szkody majątkowej w wielkich rozmiarach w majątku Banku Spółdzielczego w Nadarzynie, w wysokości ponad 38 mln zł – mówi „Rzeczpospolitej" Agnieszka Zabłocka-Konopka, rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Warszawie.
Miliony wyciekają
Ta prokuratura, przy udziale CBA, prowadzi wielowątkowe śledztwo dotyczące wyprowadzenia z dwóch banków: Spółdzielczego w Nadarzynie i SK Banku w Wołominie, łącznie ponad 2,7 mld zł. Dokonywano tego przez sieć spółek, a „mózgiem" procederu – według śledczych – był Dariusz U. ps. Uzi, człowiek o rozległych znajomościach.
Szedł jak burza – w banku w Nadarzynie składał wnioski o kredyty i gwarancje na różne projekty inwestycyjne dla swoich spółek. Niemal z automatu akceptowało je szefostwo banku, choć wyceny nieruchomości, pod których zastaw udzielano kredytów, przewyższały nawet kilkaset razy ich prawdziwą wartość.