Rz: Mariusz Błaszczak podczas wizyty w Waszyngtonie rozmawiał m.in. o zwiększeniu liczby żołnierzy amerykańskich w Polsce. Rzeczywiście tego potrzebujemy?
Krzysztof Rak: Tak, jeżeli chcemy być bardziej bezpieczni. Dobrze wiemy, że istnieje militarne zagrożenie ze strony Federacji Rosyjskiej. Co jakiś czas słyszymy pogróżki, np. o wymierzonych w Polskę rakietach w obwodzie kaliningradzkim; do tego za wschodnią granicą sukcesywnie odbywają się manewry wojskowe. Prawdopodobieństwo ataku na Polskę jest niewielkie, niemniej zagrożenie militarne jest faktem i nie wolno go lekceważyć. Stąd powinniśmy dbać o naszą polisę bezpieczeństwa.
Ma pan na myśli NATO?
Tak, choć militarnie możemy liczyć przede wszystkim na USA. Niestety, słabość naszej armii – choć to pojęcie względne – sprawia, że jesteśmy skazani na sojuszników. Oczywiście byłoby lepiej, gdybyśmy byli zdolni sami się obronić. Tyle że po 1989 r. znacznie zredukowaliśmy armię, przy jednoczesnym postawieniu na kartę militarną przez Rosję, która – szczególnie podczas prezydentury Władimira Putina – nie oszczędza na siłach zbrojnych. Byłoby lepiej, gdybyśmy partnerów militarnych mieli bliżej, w Europie Zachodniej, ale kraje te w ostatnich latach również oszczędzały na zbrojeniach. Dlatego obecność żołnierzy amerykańskich w Polsce jest niezbędna.
Tylko czy w razie konfliktu możemy na nich liczyć?