Najtragiczniejszy bilans huraganu Emma, który przeszedł nad Polską w nocy z soboty na niedzielę, to dwie ofiary śmiertelne.
Do pierwszej tragedii doszło w okolicy Mławy na Mazowszu. Na opla, którym jechały cztery osoby, spadł oderwany przez wiatr fragment naczepy tira nadjeżdżającego z naprzeciwka. Samochód zjechał na bok i uderzył w drzewo. Kierowca zginął na miejscu, a trzy osoby z obrażeniami trafiły do szpitala.
W Zachodniopomorskiem drzewo przewróciło się na przejeżdżający samochód. Zginął 42-letni mężczyzna. Jego żona, która jechała z tyłu drugim autem, wpadła na leżące drzewo. Została ciężko ranna.
Zmarła także 51-letnia kobieta w Tomicach koło Wadowic, która zatruła się czadem we własnym domu. Straż pożarna nie jest jednak pewna, czy to wiatr spowodował cofanie się spalin w kominie, czy może instalacja była wadliwa.
Strażacy wyjeżdżali w weekend w całej Polsce ponad 2600 razy, głównie do usuwania zwalonych drzew i zerwanych dachów. Pięciu strażaków zostało rannych podczas usuwania skutków wichury. – Spodziewaliśmy się jeszcze mocniejszego wiatru – mówi „Rz” rzecznik straży pożarnej Paweł Frątczak. – Jesteśmy przygotowani nawet do bardziej dramatycznych sytuacji, bo w lutym zeszłego roku przy huraganie Kirył wyjeżdżaliśmy 18 tysięcy razy.Innego zdania jest jednak Jarosław Wojtasik, rzecznik śląskiej straży pożarnej: – Nie nadążamy z usuwaniem połamanych drzew. Cud, że nikt nie zginął. Tak pracowitego weekendu nie mieliśmy od kilku lat – mówi „Rz”. Oprócz Śląska, gdzie strażacy interweniowali ponad 800 razy, najgorzej było w województwie dolnośląskim, na Opolszczyźnie oraz w Małopolsce.Dwie trąby powietrzne, które przeszły nad miejscowością Walce koło Opola i nad Gliwicami i Sosnowcem, pozrywały kilkanaście dachów i uszkodziły linie energetyczne. Także w Lidzbarku Warmińskim powalone drzewo pozbawiło prądu ok. 400 gospodarstw.