Arabski, czyli życie jak w Madrycie

Zdaniem polityków Platformy szef Kancelarii Premiera zbyt przeżywał niepowodzenia. Na placówce spełni marzenia

Aktualizacja: 17.01.2013 00:50 Publikacja: 17.01.2013 00:49

Mimo drugiego miejsca na liście PO Tomasz Arabski nie dostał się do Sejmu

Mimo drugiego miejsca na liście PO Tomasz Arabski nie dostał się do Sejmu

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Gdyby wierzyć opowieściom polityków PO, to decyzja o nominowaniu Tomasza Arabskiego na ambasadora w Madrycie jest spełnieniem jego największego marzenia. Kocha Hiszpanię i wreszcie mógłby pobyć z rodziną – żoną i czwórką dzieci – które od pięciu lat widuje głównie w weekendy.

I – jak twierdzi Paweł Graś, rzecznik rządu Donalda Tuska – dobrze zna hiszpański, bo jako student mieszkał w tym kraju przez pół roku.

Katolicki dziennikarz w centrum władzy

W PO Arabski cieszy się sporą sympatią. Toruński poseł PO Antoni Mężydło mówił o nim, że to człowiek niezwykle szlachetny. Ten czterdziestopięciolatek, były dziennikarz katolicki jest typowym politykiem gabinetowym. Nie lubi być na widoku, choć jego rola w rządzie jest niebagatelna.

Jako szef Kancelarii Premiera i przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów decyduje o kształcie wszystkich ustaw. W sejmowych korytarzach spekulowano m.in., że to on przetrzymał w rządzie ustawę o deregulacji zawodów autorstwa ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina.

Po odejściu z rządu Grzegorza Schetyny, Rafała Grupińskiego i Mirosława Drzewieckiego (po aferze hazardowej) Arabski stał się najbliższym współpracownikiem premiera. Mimo to – jak zbadał w ubiegłym roku TNS Polska – nie zna go ponad połowa Polaków, choć w ciągu pięciu lat pracy na stanowisku szefa Kancelarii Premiera kilkakrotnie znalazł się w świetle jupiterów. I to w niezbyt miłych okolicznościach.

Afery samolotowe

Dla PiS Arabski jest uosobieniem wszystkiego co najgorsze w rządzie Donalda Tuska. To on w 2008 roku odmówił Lechowi Kaczyńskiemu samolotu, gdy ten chciał lecieć na szczyt do Brukseli. Arabski stwierdził wówczas, że maszyny są potrzebne do zabezpieczenia delegacji, której przewodniczy premier. Ostatecznie prezydent poleciał wyczarterowanym od LOT boeingiem, a później jego kancelaria pozwała Kancelarię Premiera do sądu o zapłatę za ten przelot.

Trzy lata później w 2011 r. prezydencki minister przyznał w tygodniku „Wprost", że to była głupia rzecz, którą zrobił świadomie i której się wstydzi.

I nic dziwnego, bo tamta historia odbiła się Arabskiemu czkawką. W 2010 roku, gdy samolot z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie rozbił się na lotnisku pod Smoleńskiem, PiS natychmiast oznajmiło, że Kancelaria Premiera jako organizator wyjazdu pośrednio jest współodpowiedzialna za tę katastrofę.

A w białej księdze PiS dotyczącej katastrofy smoleńskiej wprost stwierdzono, że to Tomasz Arabski jako koordynator- ów lotów najważniejszych osób w państwie wyznaczył prezydentowi Kaczyńskiemu „samolot Tu-154M nr 101 z licznymi usterkami i awariami".

Na dodatek w lutym 2012 roku NIK orzekła, że Arabski był koordynatorem wyjazdów najważniejszych osób w państwie, a w 2008 roku bezprawnie odmówił samolotu Kaczyńskiemu.

Sam Arabski bronił się, że NIK nie przeanalizowała licznych zastrzeżeń Kancelarii i obarczyła KPRM błędami popełnionymi przez inne instytucje.

Interweniował w PAP

W pamięci opinii publicznej zapisała się też sprawa interwencji szefa Kancelarii Premiera w Polskiej Agencji Prasowej.

Tomasz Arabski miał zablokować pytanie dziennikarza do premiera podczas jego wizyty w Izraelu w 2011 r. o ustawę reprywatyzacyjną. Minister co prawda zaprzeczył, że wywierał nacisk na PAP, ale przyznał, że zasugerował rezygnację z pytania, skoro – jak tłumaczył – izraelskie media nie zamierzały podnosić kwestii reprywatyzacji. I pytanie faktycznie nie padło. PJN wzywała wówczas do dymisji Arabskiego.

Bez sejmowego mandatu

W 2011 roku Arabski kandydował do Sejmu z drugiego miejsca na gdańskiej liście. W rozmowie dla „Dziennika Bałtyckiego" tak uzasadniał walkę o mandat: zamknąłem etap dziennikarski i zostałem politykiem.

Niestety, choć startował z drugiego miejsca gdańskiej listy PO, a więc mateczniku Platformy, zdobył ledwie 7 200 głosów i mandatu nie dostał. A warto dodać, że w tym okręgu PO zgarnęła 8 z 12 mandatów.

W PO można usłyszeć, że Arabski ma cienką skórę i bardzo przeżywał swoje niepowodzenia. Za to teraz, jak żartują politycy Platformy, będzie miał życie jak w Madrycie.

Gdyby wierzyć opowieściom polityków PO, to decyzja o nominowaniu Tomasza Arabskiego na ambasadora w Madrycie jest spełnieniem jego największego marzenia. Kocha Hiszpanię i wreszcie mógłby pobyć z rodziną – żoną i czwórką dzieci – które od pięciu lat widuje głównie w weekendy.

I – jak twierdzi Paweł Graś, rzecznik rządu Donalda Tuska – dobrze zna hiszpański, bo jako student mieszkał w tym kraju przez pół roku.

Pozostało 89% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo