Mateusz Łełyk (urodził się w lutym 1989 roku): – Wybory spadły na nas nieoczekiwanie przez to, że skrócono kadencję Sejmu. Pełnoletni jesteśmy od niedawna. Jeszcze nie zapoznaliśmy się ze światem politycznym.
Marcin Musiał (marzec 1989): – Kiedy w telewizji lecą reklamy wyborcze, przełączam kanał. Nie wierzę w obietnice.
Maciek Olszewski (lipiec 1989): – W kampanii wyborczej cały czas słyszę tylko, że ma się odbyć debata. A prawie nic, co by było skierowane do mnie.
Mimo to wszyscy idą na wybory. Bo to ich pierwszy raz. Bo w szkole słyszeli o obywatelskim obowiązku. Bo czują, że są rocznikiem przełomowym, i nie chcą stać z boku. Bo rodzice opowiadali im o PRL, kiedy wybory były fikcją. Bo naukowcy i hierarchowie Kościoła mówią, że ich głos jest ważny. Przy którym nazwisku postawią krzyżyk?
Klasy maturalne, których uczniowie po raz pierwszy będą głosować, są podzielone niemal jak scena polityczna. – U nas linia podziału przebiega między konserwatystami a socjalistami. Kłócimy się na wiedzy o społeczeństwie, czyja wizja świata jest lepsza – opowiada 18-letnia Wiktoria z Liceum im. Kołłątaja w Warszawie. Sama skłania się ku poglądom liberalnym.