Będzie koalicja Platformy z ludowcami? – To małżeństwo, na które obie strony czekały – twierdzi Michał Strąk, kiedyś doradca Waldemara Pawlaka. Orędownikiem takiej koalicji jest Lech Wałęsa. Przed wyborami mówił, że sercem jest za Pawlakiem, ale będzie głosował na Platformę.
Obie partie były jedynymi, które podczas kampanijnej bijatyki nie wymieniały między sobą ciosów. Gdy premier Kaczyński oskarżał ludowców o konszachty z „liberałami, którzy chcą znieść Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego”, z pomocą od razu przyszła Platforma. Uwiarygodniała też PSL, mówiąc, że partia Waldemara Pawlaka jest ich naturalnym koalicjantem. Dzisiaj obie strony, niczym w biznesowych negocjacjach, biorą na przeczekanie, nie odkrywając przedwcześnie kart. I pilnie obserwują ruchy drugiej strony. – Może Platforma zechce najpierw rozmawiać z LiD – zastanawia się Marek Sawicki, z kierownictwa PSL. – Pewnie będą sprawdzali, ilu posłów udałoby się im wyciągnąć z Klubu PiS – przewiduje inny ludowiec.
Koalicja wydaje się jednak przesądzona. Z naszych informacji wynika, że Pawlak jest gotowy zostać wicepremierem. Ludowcy chcą otrzymać nie tylko resorty tradycyjnie związane z tą partią, jak resorty rolnictwa i środowiska. Zawalczą także o inne, jak na przykład MON. Gdy powstanie koalicja PO – PSL, ludowcy znajdą się po raz trzeci w rządzie. Pierwszy raz trafili tam w 1993 roku. I mimo że PSL było w sojuszu z SLD mniejszym koalicjantem, dostało stanowisko premiera dla Pawlaka. Tych kilkanaście miesięcy, gdy ludowiec był premierem, Aleksander Kwaśniewski (wówczas lider Sojuszu) wspominał jako jeden z największych koszmarów w życiu.
To wówczas przylgnęła do PSL etykietka partii obrotowej, pazernej na stanowiska, kierującej się w politycznych negocjacjach tzw. chłopskim rozsądkiem. Chociaż Pawlak przestał być premierem, ludowcy w rządzie zostali do końca kadencji. Ale między koalicjantami trwały bezustanne awantury. Posłowie PSL posunęli się nawet do tego, że zgłosili wotum nieufności wobec Włodzimierza Cimoszewicza, premiera własnego rządu. Zapłacili cenę w następnych wyborach, ich klub stopniał ze 130 do kilkudziesięciu posłów. Po raz drugi PSL znalazło się w rządzie w 2001 roku, także w koalicji z SLD. Tym razem było jednak już znacznie mniejszym partnerem. I po półtora roku ludowcy niespodziewanie koalicję opuścili. Nie pomogło to im odzyskać społecznych wpływów. W wyborach 2005 roku ledwo przekroczyli próg wyborczy.
– Jesteśmy teraz znacznie bardziej doświadczeni – przekonuje Marek Sawicki, pytany, czy w koalicji z PO odbędzie się powtórka z historii. Grono jego bliskich współpracowników tworzą doświadczeni parlamentarzyści: Jarosław Kalinowski, Jan Bury, Stanisław Żelichowski, Marek Sawicki. Część prominentnych polityków PSL, jak Sawicki, należała do ZSL (to prekursorka PSL i ugrupowanie satelickie PZPR).