Reklama

Nieszczęście niełatwo przeliczać na złotówki

Wyroki sądów w sprawach tzw. złych urodzeń zawsze będą budzić wielkie dylematy zarówno prawne, jak i moralne

Publikacja: 05.07.2008 07:22

Jeśliby takie nieuniknione nieszczęścia latami miały angażować sądy, pokrzywdzonych i opinię publiczną, należałoby znaleźć prostszą i mniej bolesną metodę zapewniania pomocy dla poszkodowanych ludzi.

Trwający sześć lat proces rodziny Wojnarowskich, co prawda precedensowy i przecierający granice odpowiedzialności szpitala i lekarzy, jest tego najlepszym przykładem.

Sprawę rozpatrywało już pięć sądów, nawet Sąd Najwyższy. Nie ma zresztą pewności, że sprawa znów tam nie trafi.

4 lipca 2008 r. białostocki Sąd Apelacyjny

dokonał korekt niektórych kwot odszkodowania dla rodziców (np. z powodu utraty możliwości zarobkowania matki).

Reklama
Reklama

Wcześniej Sąd Najwyższy przesądził, że jest dopuszczalny pozew rodziców o odszkodowanie za tzw. złe urodzenie, które ma im pokryć zwiększone wydatki, koszty leczenia, rehabilitacji i opieki nad chorym dzieckiem. Jednocześnie SN stwierdził, że dziecko urodzone w przypadku odmowy legalnej aborcji (czy badań prenatalnych) nie może być uznane za szkodę, więc nie można domagać się zadośćuczynienia za to, że jest niepełnosprawne (czyli za tzw. złe narodzenie).

Rekompensowanie zwiększonych wydatków rodziców budzi jednak wiele dylematów prawnych i moralnych. Matka, która rodzi mimo świadomości zagrożenia dla życia czy zdrowia, nie może liczyć na wsparcie. Jej heroizm nie ma materialnego wsparcia.

Z kolei wielu rodziców niepełnosprawnych dzieci takie odszkodowania traktuje jako ich stygmatyzację.

Występując do sądu, jak rodzina Wojnarowskich, zmuszeni są mówić, że nie chcieli narodzin dziecka, że uważają je za nieszczęście.

Z drugiej strony Wojnarowscy potrzebują wsparcia, sami sobie nie dadzą rady. Z tych powodów w wielu krajach, choć ograniczono tego rodzaju pozwy np. we Francji, uchwalono ustawę pozwalającą wypłacać rodzicom upośledzonego dziecka specjalne świadczenia – bez bolesnych procesów.

Jeśliby takie nieuniknione nieszczęścia latami miały angażować sądy, pokrzywdzonych i opinię publiczną, należałoby znaleźć prostszą i mniej bolesną metodę zapewniania pomocy dla poszkodowanych ludzi.

Trwający sześć lat proces rodziny Wojnarowskich, co prawda precedensowy i przecierający granice odpowiedzialności szpitala i lekarzy, jest tego najlepszym przykładem.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Kraj
AI zagrożeniem dla Warszawy? Reklamy generowane przez sztuczną inteligencję pod lupą
Kraj
Wojna tuż za granicą, a politycy się kłócą. Spory ucichły tylko na dwa dni
Materiał Płatny
OGŁOSZENIE
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Kraj
Olejomaty opanowują Mazowsze, ale omijają Warszawę. Stolica czeka na innowacyjny recykling
Materiał Promocyjny
Nowy Ursus to wyjątkowy projekt mieszkaniowy w historii Ronsona
Reklama
Reklama