Kto naraził Lecha Kaczyńskiego

Trwają śledztwa w Polsce i Gruzji. MSZ poprosił o wyjaśnienie także Rosję. Premier Donald Tusk czeka na raport

Aktualizacja: 26.11.2008 09:10 Publikacja: 26.11.2008 04:16

Podczas incydentu nad bezpieczeństwem prezydentów czuwali tylko gruzińscy oficerowie ochrony

Podczas incydentu nad bezpieczeństwem prezydentów czuwali tylko gruzińscy oficerowie ochrony

Foto: ap/kancelaria prezydenta

W niedzielę na granicy gruzińsko-osetyjskiej został ostrzelany konwój wiozący prezydentów Lecha Kaczyńskiego i Micheila Saakaszwilego. Jak się okazało, plan wizyty polskiej głowy państwa w Gruzji w ogóle nie przewidywał wizyty na posterunku przy granicy z Osetią Południową. Zmiany nie uzgodniono też z Biurem Ochrony Rządu.

– Jak wynika ze wstępnych relacji naszych funkcjonariuszy, o nowym punkcie programu dowiedzieli się w ostatniej chwili. Nie mieli już wówczas łączności z prezydentem – zaznacza kapitan Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR.

– Charakter prezydenta Saakaszwilego jest dobrze znany. Jest człowiekiem stanowczym i potrafi zignorować ostrzeżenia ochrony – mówi „Rz” Koba Likwikadze, gruziński ekspert ds. politycznych i bezpieczeństwa. – Myślę, że wyjazd z prezydentem Kaczyńskim był jego decyzją, a ochroniarze nie mieli na to większego wpływu.

Potwierdza to Aleksander Rondelli, gruziński politolog: – Są zasady dotyczące ochrony prezydenta, ale ostatecznie decyduje Saakaszwili.

Rozmówcy „Rz” podkreślają, że sprawa jest bardzo poważna, bo zagrożone zostało bezpieczeństwo głowy państwa.

Sam Lech Kaczyński stwierdził, że nie ma zastrzeżeń do pracy BOR. Przyznał, że nie miał kontaktu z ochroną, ale gdyby była przy nim, mogłoby dojść do wymiany ognia i „zginęliby ludzie”, on zaś „wylądowałby na ziemi”, czego – zaznaczył – nie lubi.

BOR prowadzi postępowanie wyjaśniające. Zwróciło się do Kancelarii Prezydenta, strony gruzińskiej i protokołu dyplomatycznego o informacje dotyczące okoliczności incydentu. Sprawę bada też warszawska Prokuratura Okręgowa. Sprawdza, czy są podstawy do przyjęcia, że popełniono przestępstwo czynnej napaści na prezydenta lub wymuszenia określonego zachowania.

Polskie MSZ poprosiło stronę gruzińską o pełne wyjaśnienie okoliczności incydentu. Wysłało również pytania do Rosji. Premier Donald Tusk zlecił przygotowanie szczegółowego raportu.

Śledztwo wszczęło też gruzińskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, uznając, że chodzi o terroryzm. Z oświadczenia MSW wynika, że „strzelano z rosyjskiego posterunku we wsi Odzisi w rejonie Achalgori. Posterunek ten, położony w sercu terytorium gruzińskiego, jest pogwałceniem sześciopunktowego porozumienia o zawieszeniu broni i symbolem rosyjskiej okupacji Gruzji”. – Sądzę, że nasze MSW będzie chciało zbadać i przedstawić fakty. Ale niezależnie od tego, co zrobi, Rosjanie i tak im zaprzeczą – mówi „Rz” Rondelli.

Osetia Południowa wydała oświadczenie, że do posterunku znajdującego się na jej terytorium podjechała kolumna samochodów. Chciała wjechać do Osetii, ale żołnierze nie pozwolili. Mimo to jeden z wozów ruszył w kierunku posterunku. Wtedy żołnierze oddali strzały ostrzegawcze, a kolumna odjechała.

Kontakty między polskimi a gruzińskimi służbami ochrony VIP-ów są ostatnio częste. Obie wypracowały zasady współpracy i do niedzielnego incydentu nie było nieporozumień. Dlatego, choć BOR dostał informację o wizycie Kaczyńskiego w Gruzji dopiero na dwa dni przed wylotem, nie spodziewał się kłopotów. Zwykle przed oficjalnymi wizytami wysyłana jest tzw. grupa rekonesansowa, która na miejscu opracowuje plan pobytu głowy państwa. – Tym razem wszystkie sprawy ustalano pisemnie – mówi Aleksandrowicz.

[ramka][b]Prezydent: To byli Rosjanie[/b]

Lech Kaczyński jest przekonany, że strzały oddali Rosjanie. Jak stwierdził w TVN 24, o tym, że posterunek był pod ich kontrolą, wie z „materiału dyplomatycznego”, o którym szerzej nie chciał mówić. Zdaniem prezydenta sytuacja w Gruzji dowodzi, że Rosjanie są tam, gdzie nie powinno ich być zgodnie z planem pokojowym wynegocjowanym przez Nicolasa Sarkozy’ego. Pytany, kogo uważa za uczestników „lobby prorosyjskiego” w Polsce, odpowiedział, że „tych polityków, którzy składali oświadczenia tak, jakby byli politykami bardziej związanymi z interesami innego kraju niż Polska”. Dodał, że na miejscu ABW zainteresowałby się tym. Z kolei, zdaniem prezydenta, badanie incydentu z Gruzji przez prokuraturę nie ma sensu: – Być może ja będę oskarżony o narażenie siebie na niebezpieczeństwo – powiedział. [/ramka]

W niedzielę na granicy gruzińsko-osetyjskiej został ostrzelany konwój wiozący prezydentów Lecha Kaczyńskiego i Micheila Saakaszwilego. Jak się okazało, plan wizyty polskiej głowy państwa w Gruzji w ogóle nie przewidywał wizyty na posterunku przy granicy z Osetią Południową. Zmiany nie uzgodniono też z Biurem Ochrony Rządu.

– Jak wynika ze wstępnych relacji naszych funkcjonariuszy, o nowym punkcie programu dowiedzieli się w ostatniej chwili. Nie mieli już wówczas łączności z prezydentem – zaznacza kapitan Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR.

Pozostało 87% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo