Jeszcze o dziewiątej rano prezes TVP Andrzej Urbański mógł być spokojny. Z nieoficjalnych informacji wynikało, że na posiedzeniu rady nadzorczej telewizji nie dojdzie do żadnych sensacyjnych rozstrzygnięć. Przewodnicząca rady Janina Goss miała blokować wszelkie próby ewentualnych zmian w zarządzie TVP.
W południe Goss nie była już przewodniczącą, a Urbański nie był prezesem. Do dymisji podał się sekretarz rady nadzorczej Janusz Niedziela. Rada wybrała nowego szefa – Łukasza Moczydłowskiego. Potem zawiesiła nie tylko Urbańskiego, ale i innych członków zarządu: Sławomira Siwka i Marcina Bochenka. Depesza ścigała depeszę, a plotka goniła plotkę: że nowym prezesem będzie Krzysztof Czabański, a może Tomasz Rudomino, a może minister skarbu, by opanować chaos, wprowadzi na Woronicza komisarza.
[wyimek]Urbański uznał, że nowy zarząd to „osoby prywatne”i pracownicy nie mogą przyjmować od nich poleceń[/wyimek]
Ok. godz. 14 Andrzej Urbański zmartwychwstał i znów był prezesem TVP. To właśnie wtedy przewodniczący KRRiT Witold Kołodziejski ogłosił, że wszelkie decyzje rady nadzorczej są nielegalne, bo pracuje ona w niepełnym składzie. Poinformował radę w liście, że do czasu uzupełnienia wakatu nie może „podejmować prawnie skutecznych rozstrzygnięć”.
[srodtytul]Wojna na Woronicza[/srodtytul]