Nie jest problemem transmisja jednego koncertu. Problem jest poważniejszy. TVP - i to jest jednym z największych osiągnięć tej instytucji w ostatnich latach - powołała do życia TV Biełsat, stację nadająca program dla Białorusinów. Dochodzą słuchy, że obecny zarząd jest znacznie mniej przychylny tej inicjatywie niż poprzednie. Gdyby ten ambitny i potrzebny projekt ucierpiał, bo działacze LPR, którzy opanowali TVP mają inne poglądy na temat demokracji na Białorusi, byłby skandal. Trzeba zrobić wszystko, by do tego nie doszło.
Nie jestem jednak wielkim optymistą. Bo w TVP dzieje się źle i niewiele wskazuje, by mogła dziać się lepiej. Wprawdzie Jan Rokita na łamach “Dziennika” wieszczy, że media publiczne czeka przełom, to choć bardzo chciałbym, by miał rację, nie podzielam jego wiary. Dopóki PO i PIS nie będą miały prawdziwej woli porozumienia się na temat przebudowy i odpartyjnienia publicznej telewizji i radia, to nic z tego nie będzie. A na razie takiej woli nie widać. W każdym razie w czynach. Bo pięknych deklaracji, jak zawsze, jest wiele.
I jeszcze inna smutna sprawa. “Biskupi postąpili jak korporacja” - pisze na łamach dziennika “Polska” Andrzej Godlewski. Dramatyczna to bardzo ocena, ale trudno się z nią nie zgodzić.
“Dwa lata temu hierarchowie polskiego Kościoła zostali głęboko upokorzeni. Koalicja historyków, dziennikarzy i polityków doprowadziła do rezygnacji abp. Stanisława Wielgusa z funkcji metropolity warszawskiego. Była to bezprecedensowa ingerencja z zewnątrz w personalne sprawy Kościoła” - pisze Godlewski. “Dziś widać, że wynikiem tamtych dramatycznych wydarzeń nie jest refleksja nad trudną przeszłością, ale zwieranie szyków pod hasłem ‘Nigdy więcej!’. Jesteśmy przyzwyczajeni, gdy według takiej korporacyjnej logiki działają posłowie, adwokaci czy akademicy. Jednak od swoich duchowych przewodników Polacy mogą oczekiwać odważnego rachunku sumienia. (…) Jeszcze w lutym episkopat z dumą prezentował drugi tom publikacji IPN o niezłomnych polskich biskupach. Przedstawione są w nim heroiczne postawy m.in. kard. Adama Sapiehy i bp. Edwarda Frankowskiego z diecezji przemyskiej. Ci duchowni nie dali się ani zwieść obietnicom, ani zastraszyć komunistycznym służbom. A może ta seria wydawnicza nie powinna nazywać się już ‘Niezłomni’, lecz ‘Naiwni’? Od wczoraj biskupi uczą, że można nie odpowiadać za swoją słabość i niewierność, a występek może zostać nagrodzony” - konstatuje komentator “Polski”. Niestety zgadzam się z Andrzejem Godlewskim.