Polityczna jazda

10 lat śledztwa i procesu. Jutro przedawni się sprawa byłego posła Witolda Tomczaka

Publikacja: 26.06.2009 03:19

Były poseł AWS i europoseł LPR Witold Tomczak miał znieważyć policjantów w 1999 r.

Były poseł AWS i europoseł LPR Witold Tomczak miał znieważyć policjantów w 1999 r.

Foto: Fotorzepa, bartosz jankowski Bartosz Jankowski

Noc z 25 na 26 czerwca 1999 roku, Ostrów Wielkopolski. W jednokierunkową ulicę skręca skoda. Samochód jedzie pod prąd. Patrolujący miasto policjanci zatrzymują auto i próbują wylegitymować kierowcę. Ten rzuca w ich stronę kilka obelg i odjeżdża. Wkrótce samochód zostaje ponownie zatrzymany, tym razem przez wzmocnione siły policji. Funkcjonariusze znów nie mogą się doprosić, by kierowca pokazał im dokumenty. Kiedy chcą go wyprowadzić z wozu, mężczyzna rzuca: „odp... się, palanty”. Wywiązuje się szamotanina. Wreszcie kierowca zakuty w kajdanki ląduje na komendzie. Tam okazuje się, że to Witold Tomczak, poseł AWS z Kępna. Kiedy policjanci pytają, dlaczego wcześniej nie pokazał legitymacji, rozkłada ręce.

Taka jest wersja funkcjonariuszy. Tomczak przedstawia inną. – Policjanci byli po cywilnemu, podjechali do mnie nieoznakowanym radiowozem, a kiedy grzecznie poprosiłem jednego z nich, by się wylegitymował, zostałem zignorowany – wspomina. Zapewnia też, że nie obrażał policjantów.

Prokurator nie daje mu jednak wiary i zamierza postawić zarzuty znieważenia funkcjonariuszy. – Chcę wyjaśnić sprawę – deklaruje Tomczak i zrzeka się immunitetu. Od tej chwili jednak prosta z pozoru sprawa zaczyna się komplikować.

[srodtytul]Immunitet chcę z powrotem[/srodtytul]

Tomczak bardzo szybko doszedł do wniosku, że procesu jednak nie chce. Zaczął walczyć o przywrócenie immunitetu. Ostatecznie sąd zawiesił proces. Jak się później okazało – na lata.

– Doszedłem do wniosku, że Sąd Rejonowy w Ostrowie nie jest w stanie zagwarantować mi uczciwych rozpraw – tłumaczy dziś Tomczak. Przekonuje, że w tak małym środowisku sędziowie, policjanci i prokuratorzy znają się, bo blisko ze sobą współpracują. – Prowadzący sprawę prokurator Adam Woźny najpierw umorzył śledztwo, by kilka miesięcy później skierować przeciw mnie akt oskarżenia. W tym czasie nie zaszły żadne nowe okoliczności. Wiem, że uległ naciskom z góry. To sprawa polityczna – twierdzi Tomczak.

„Rz”dotarła do prokuratora, który stawiał posłowi zarzuty. Wówczas pracował w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Praga-Północ, dziś jest adwokatem. Prowadzi kancelarię w Rykach pod Lublinem.

– Pamiętam, że wówczas jedna ze stron złożyła zażalenie na umorzenie sprawy. Sąd nakazał przeprowadzić eksperyment procesowy, który pozwolił rozstrzygnąć wątpliwości – opowiada Woźny. – Przyznam, że jestem poirytowany tą sprawą. Zawsze trzymałem się z dala od polityki. Nie pozwoliłbym sobie, by ulec jakimkolwiek naciskom. Tymczasem po wystąpieniach pana Tomczaka zostało nawet wszczęte śledztwo, w którym uzyskałem status poszkodowanego. Zrobiła się z tego groteska.

[srodtytul]Pogróżki z Matką Boską[/srodtytul]

Sąd otrzymał zielone światło ponownie w 2008 roku. Tomczak był już wówczas europosłem LPR. Europarlament uznał, że immunitet mu nie przysługuje, bo czyny, których miał się dopuścić, nie wiążą się ze sprawowaniem przez niego mandatu deputowanego.

Ruszył więc proces, na którym w ostrowskim sądzie zwykle pojawiała się grupa zwolenników posła z biało-czerwonymi flagami i figurą Matki Boskiej (Tomczak sympatyzuje z Radiem Maryja). W korytarzu można było usłyszeć słowa „Roty”. Wkrótce nieznani sprawcy zaczęli grozić sędzi. Na adres sądu wpłynął między innymi anonim spisany na widokówce z Matką Boską. Tomczak twierdził, że to prowokacja. Sędzia otrzymała policyjną ochronę. Odtąd wchodziła na salę rozpraw oddzielnym wejściem, a proces toczył się pod czujnym okiem ochrony. Autora gróźb nie udało się ustalić. Kilka dni temu prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie.

[wyimek]Na procesie polityka pojawiała się grupa jego zwolenników z biało-czerwonymi flagami i figurą Matki Boskiej[/wyimek]

Tomczak bezskutecznie zabiegał o przeniesienie procesu do innego sądu. Na sali rozpraw był rzadkim gościem. Opuścił większość z 30 rozpraw. Zwykle tłumaczył się obowiązkami poselskimi, a ostatnio chorobą.

Niedomagania, które były barierą w dotarciu na proces, nie przeszkadzały mu prowadzić aktywnej kampanii do Parlamentu Europejskiego – w tym roku otwierał wielkopolską listę Prawicy RP. 22 maja odwołano rozprawę, bo Tomczak trafił do szpitala. Dzień później był na spotkaniu z wyborcami w Obornikach Wielkopolskich, a dwa dni później w Poznaniu. – Nie unikałem sądu. Miałem problemy ze zdrowiem, co potwierdzali lekarze. Niewykluczone, że będę musiał mieć założoną endoprotezę kolana – tłumaczy polityk.

[srodtytul]Śledczy: to już koniec[/srodtytul]

Dziś minie dziesięć lat od incydentu, który zaprowadził Tomczaka na ławę oskarżonych. Sprawa się przedawni. – Takie kwestie leżą w sferze orzekania sądu. Poczekajmy do poniedziałku, kiedy to zbierze się ponownie – mówi Renata Kubiak, prezes Sądu Rejonowego w Ostrowie Wielkopolskim.

Prokuratorzy, którzy zajmowali się sprawą, nie mają jednak wątpliwości. – Sąd nie może podjąć innej decyzji niż umorzenie – mówi jeden z nich.

– Zrobiliśmy wszystko, by do tego nie doszło. Wykonaliśmy ogromną pracę za pieniądze podatników. Ale stało się tak, a nie inaczej – dodaje Paweł Śledziecki, szef Prokuratury Rejonowej Warszawa-Praga-Północ.

– Ta sprawa pokazuje dramatyczny obraz naszego wymiaru sprawiedliwości – mówi Tomczak. – Ja naprawdę chcę jej wyjaśnienia. Niewykluczone, że będę do tego dążył, nawet jeśli sprawa się przedawni – zapowiada.

Strona polityka Prawicy RP: [link=http://www.tomczakwitold.pl]www.tomczakwitold.pl[/link]

Noc z 25 na 26 czerwca 1999 roku, Ostrów Wielkopolski. W jednokierunkową ulicę skręca skoda. Samochód jedzie pod prąd. Patrolujący miasto policjanci zatrzymują auto i próbują wylegitymować kierowcę. Ten rzuca w ich stronę kilka obelg i odjeżdża. Wkrótce samochód zostaje ponownie zatrzymany, tym razem przez wzmocnione siły policji. Funkcjonariusze znów nie mogą się doprosić, by kierowca pokazał im dokumenty. Kiedy chcą go wyprowadzić z wozu, mężczyzna rzuca: „odp... się, palanty”. Wywiązuje się szamotanina. Wreszcie kierowca zakuty w kajdanki ląduje na komendzie. Tam okazuje się, że to Witold Tomczak, poseł AWS z Kępna. Kiedy policjanci pytają, dlaczego wcześniej nie pokazał legitymacji, rozkłada ręce.

Pozostało 87% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo