Reklama

Jak Staroń tropiła układ w koalicji

Doniosła do prokuratury na kolegę z PO. Z decyzji o umorzeniu śledztwa zniknęły potem niewygodne dla posłanki informacje

Publikacja: 20.08.2009 03:11

Lidia Staroń, posłanka PO

Lidia Staroń, posłanka PO

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

Chodzi o ujawnioną przez „Wprost” historię wiaty wybudowanej na ziemi posła PO Mirona Sycza, którą nazwano pierwszą aferą w koalicji Platforma – PSL. Wiatę dla Liceum Ukraińskiego z Górowa Iławeckiego w 2007 r. wybudowało miejscowe stowarzyszenie, w którym zasiadała żona Sycza.

Stowarzyszenie dostało na jej budowę 40 tys. zł od Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. W tym czasie Sycz jako radny sejmiku wojewódzkiego w Olsztynie zasiadał w radzie nadzorczej WFOŚ.

Po opisaniu tej sprawy przez media olsztyńska posłanka PO Lidia Staroń doniosła na Sycza do prokuratury. Twierdziła, że poseł wybudował wiatę dla siebie. Sycza zawieszono w członkostwie w Klubie Platformy. – Jeśli moje informacje się potwierdzą, to powinien zostać usunięty z naszego klubu parlamentarnego – mówiła wówczas Staroń.

Prawie roczne śledztwo w sprawie wiaty nie potwierdziło rewelacji olsztyńskiej posłanki. Umorzono je pod koniec listopada. Staroń nie odpuściła. Twierdziła, że śledztwo było prowadzone nieprawidłowo i zażądała kontroli Prokuratury Krajowej.

Sprawę zbadała Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku i nieprawidłowość znalazła: szef olsztyńskich śledczych po skardze Staroń wykreślił z uzasadnienia o umorzeniu śledztwa obciążające ją zeznania świadka. – Decyzja o zmianie uzasadnienia była niewłaściwa – mówi Janusz Kordulski, rzecznik białostockiej apelacji.

Reklama
Reklama

W śledztwie dotyczącym wiaty Sycz przedstawił dokumenty, z których wynikało, że ziemię, na której stanęła edukacyjna altana, użyczył szkole. Ale w prokuraturze pojawił się świadek – Mirosław S., nauczyciel z liceum w Górowie. Dostarczył śledczym sensacyjne oświadczenie. Wynikało z niego, że dokumenty potwierdzające wersję Sycza zostały sfałszowane.

Okazało się jednak, że to wersja Mirosława S. jest nieprawdziwa. Podczas przesłuchania nauczyciel zeznał, że oświadczenie napisał w biurze poselskim Lidii Staroń. „Pani poseł sugerowała mi, abym w oświadczeniu napisał, że wymienione dokumenty zostały wytworzone na potrzeby postępowania prowadzonego w prokuraturze, co też napisałem” – wyznał śledczym S.

Prowadzący sprawę prokurator opisał historię z oświadczeniem pisanym w biurze poselskim w uzasadnieniu umorzenia śledztwa. – Jak tylko dostałem uzasadnienie o umorzeniu postępowania, przekazałem je Zbigniewowi Chlebowskiemu, przewodniczącemu Klubu PO – mówi „Rz” Sycz. – Chciałem, by wiedział, że całą aferę wykreowała koleżanka partyjna.

Jednak wątek dotyczący posłanki zniknął z uzasadnienia. Jak ustaliła „Rz”, Lidia Staroń na początku 2009 r. napisała skargę do Jana Przybyłka – szefa Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. Domagała się, by z uzasadnienia o umorzeniu śledztwa wykreślić stawiające ją w niekorzystnym świetle fragmenty zeznań nauczyciela S. Mimo sprzeciwu prokuratora, który prowadził śledztwo w sprawie wiaty, zeznania S. usunięto 18 marca 2009 r. na polecenie Przybyłka.

Takim postępowaniem zdziwiony jest Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości. – Decyzja o umorzeniu powinna odzwierciedlać stan faktyczny ustalony w toku śledztwa. Jeśli prokurator podczas postępowania przygotowawczego dał wiarę zeznaniom świadka, to nie było podstaw do zmiany uzasadnienia – uważa. – Odpowiedzialność za zmianę uzasadnienia ponosi prokurator okręgowy, który kazał to zrobić.

Zapytaliśmy Przybyłka, dlaczego – mimo sprzeciwu prokuratorów – nakazał zmienić uzasadnienie. Odpisał, że powodem było zakwestionowanie jego treści przez Staroń. „Na podjęcie decyzji nie miał wpływu fakt, że pani Lidia Staroń jest posłem na Sejm RP z ramienia PO” – dodał.

Reklama
Reklama

Lidia Staroń: – Nigdy nie dyktowałam żadnego oświadczenia panu S. ani nikomu innemu, a także nie występowałam do prokuratury o usunięcie z uzasadnienia żadnych zdań, a pana pytania zawierają oczywiste kłamstwa i insynuacje – w odpowiedzi posłużę się skanami odpowiednich dokumentów.

Mimo zapewnień Lidii Staroń żadnych dokumentów do dnia publikacji nie otrzymaliśmy. Za to posłanka po raz kolejny zagroziła „Rz” pozwem.

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autora:

[mail=m.kowalewski@rp.pl]m.kowalewski@rp.pl[/mail][/i]

Chodzi o ujawnioną przez „Wprost” historię wiaty wybudowanej na ziemi posła PO Mirona Sycza, którą nazwano pierwszą aferą w koalicji Platforma – PSL. Wiatę dla Liceum Ukraińskiego z Górowa Iławeckiego w 2007 r. wybudowało miejscowe stowarzyszenie, w którym zasiadała żona Sycza.

Stowarzyszenie dostało na jej budowę 40 tys. zł od Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. W tym czasie Sycz jako radny sejmiku wojewódzkiego w Olsztynie zasiadał w radzie nadzorczej WFOŚ.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
warszawa
Wygaszą Powiśle, by oglądać spadające gwiazdy. Centrum Nauki Kopernik zaprasza na deszcz Perseidów
Kraj
Miejscy wolontariusze bez ubezpieczeń? Warszawa odmawia wsparcia
Kraj
Cheerleading – nowe studia na AWF. Jak zostać instruktorem sportu w Warszawie?
Kraj
Nowe odcinki S7 pod Warszawą niemal gotowe. Znamy termin zakończenia prac
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama