Gdy dziesięć lat temu sąd skazał rolnika z pomorskiego Warszkówka pod Sławnem Jana Sz. za kazirodcze stosunki z córką, a szokujące tajemnice jego rodziny za sprawą dziennikarzy ujrzały światło dzienne, wydawało się, że sprawa jest ostatecznie zamknięta.
Jednak Prokuratura Rejonowa w Sławnie prowadzi kolejne śledztwo, dziennikarze znów zjeżdżają stadami, a mieszkańcy zamykają się przed nimi w domach. Już kiedyś czuli się zakłopotani, gdy ich pytano, jak to możliwe, że ich sąsiad latami płodził dzieci z córką i nikt z nich nie interweniował. Tym bardziej dziś nie chcą się zastanawiać, czy mógł to robić także z wnuczką.
– To nie było tak, że wszyscy byli odwróceni, że nikt nie reagował – mówi bliski sąsiad rodziny Sz., komendant policji w jednej z sąsiednich miejscowości. – Na pewno byli tacy, co chcieli pomóc, ale nie wiedzieli jak. Bo domyślać się to jedno, a mieć dowody – drugie.
W końcu wybucha: – Prawda jest taka, że gdybym jako policjant nie złożył zeznań, do śledztwa może w ogóle by nie doszło.
– Wszyscy dobrze wiedzieli, co się tam dzieje całe lata – mówi z kolei mieszkanka Warszkówka. – I nadal wiedzą, tylko nie chcą się mieszać. Od niektórych słyszę: „Nie wtrącaj się, to nie twoja sprawa”. A Jan Sz. to nawet synową, jak sobie popije, obleśnie poklepuje, i to na oczach wsi.