Rozgrywający się w późnych godzinach wieczornych (czasu polskiego) na oczach całego świata dramat (epoka CNN) odnotowały wszystkie media elektroniczne, co pokazuje ich przewagę nad tymi papierowymi.
Papierowa prasa też jest aktualna, ale pół dnia do tyłu. Ona relacjonuje lot Janusza Palikota, a szczęśliwy finał amerykańskiego lotu (okazało się, że chłopiec został w garażu) pozwala mi na takie porównania.
Jeszcze niedawno byt polityczny Palikota zależał od marginesu tolerancji na jego "medialne" wyskoki ze strony superwicepremiera Schetyny, nie mówiąc o premierze Donaldzie Tusku. Mrugnięcie oka któregoś z nich (może wysłanie smsa) mogło zakończyć definitywnie tę happeningową karierę posła PO.
I co? Kilka ostrych (niesmsowych) wypowiedzi Palikota w czasie ostatniego kryzysu, odmieniło zupełnie jego polityczny status. Pokazał parę. Zrobił wrażenie - zwłaszcza w PO.
Teraz to on łaskawie przyjmuje fotel wiceszefa klubu poselskiego PO, to on protekcjonalnie mówi o innych ewentualnych zastępach, w rodzaju Gowina. Cała gębą jest szefem, to on bryluje w mediach, tylko jakby jakoś poważniej. A Grzegorz Schetyna? Ten mówi coś o twórczym wykorzystaniu Palikota, każe nam wierzyć, że wciąż rozdaje karty.