– Zdecydowaliśmy się na ostateczne cięcie – mówił wczoraj Donald Tusk, ogłaszając plan ograniczenia hazardu. Premier nie ukrywał że to efekt afery, którą ujawniła „Rz”, publikując stenogramy z podsłuchów rozmów ważnych polityków PO z biznesmenami związanymi z przemysłem hazardowym. Lobbowali oni za korzystnymi zapisami w ustawie. Przed prawie trzema tygodniami Tusk zdymisjonował kilku ministrów i szefa Klubu PO, teraz przedstawił szczegóły projektu ustawy.
Rząd planuje, by w ciągu pięciu lat zniknęły salony gier i automaty o niskich wygranych (tzw. jednoręcy bandyci). Tych ostatnich jest ponad 50 tysięcy, a grać można w barach, sklepach, na dworcach. – Chcemy, by obkurczanie rynku następowało w tempie 20 do 25 proc. rocznie – zapowiedział Tusk.
Najpierw miałyby wzrosnąć podatki: ze 180 euro miesięcznie od automatu do ok. 480 euro. Poza tym grać będą mogły tylko osoby pełnoletnie. W przyszłości jednoręcy bandyci znajdą się tylko w kasynach.
Rząd nie chce, by w Polsce były organizowane wideoloterie (sieć automatów podłączonych do jednego komputera), zamierza też walczyć z hazardem w sieci. Choć nielegalny, nie jest go trudno uprawiać (dostępnych jest 25 witryn internetowych). Państwo nie ściga ani graczy, ani firm hazardowych, tłumacząc, że działają z zagranicy. Sposobem na nie ma być kontrola przepływów finansowych.
[wyimek]Rząd daje sobie pięć lat na znaczne ograniczenie hazardu w Polsce[/wyimek]