Tomasz Szatkowski już raz miał zostać prezesem Telewizji Polskiej – we wrześniu tego roku. Ale – jak zdradza „Rz” jeden z członków rady nadzorczej TVP – nie palił się wtedy do tej funkcji. – Nie chciał rezygnować z pracy w Parlamencie Europejskim, gdzie od stycznia był doradcą m.in. w Komisji Prawnej – mówi nasz informator. [wyimek]Gdy zaczął się tworzyć PiS, była to dla mnie ciekawa inicjatywa - Tomasz Szatkowski[/wyimek]
Dlatego wówczas wybór padł na Bogusława Szwedę. We wtorek na stanowisku p.o. prezesa TVP zastąpił go jednak Szatkowski. Oficjalnie Szwedo zrezygnował ze względów osobistych. Ale pojawiają się też opinie, że za słabo pilnował interesów PiS w TVP, a trudna medialna koalicja partii Jarosława Kaczyńskiego z SLD wymaga kogoś silniejszego, bo za rządów Szwedy lewica zaczęła zyskiwać zbyt duże wpływy w TVP.
Dlaczego Szatkowski zdecydował się jednak porzucić europarlament? – Jest bardzo obowiązkowy. Ktoś musi podjąć się zadania pokierowania TVP. Jest prawnikiem z dużym doświadczeniem, padło na niego – mówi przyjaciel nowego prezesa. Inny znajomy: – Jest bardzo ambitny. Kiedyś był ideowcem, teraz stał się karierowiczem.
Sam Szatkowski tłumaczy, że wezwał go obowiązek: – Jakiś członek rady nadzorczej musiał się podjąć tego zadania. Ja jestem prawnikiem – nie mogłem odmówić.
[srodtytul]Fascynacja armią[/srodtytul]