Kilka miesięcy temu telewizja TVN ujawniła, że prof. Lechosław Gapik mógł molestować swoje pacjentki. Kobiety twierdzą, że wprowadzał je w rodzaj hipnotycznego transu, a potem obmacywał. Jeden z seansów został zarejestrowany ukrytą kamerą. Sprawa trafiła do prokuratury. Śledczy przesłuchują pokrzywdzone, a także osoby, które na co dzień mają z nimi kontakt. - Następnym krokiem będzie powołanie biegłego - wyjaśnia Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Tu jednak zaczynają się schody. - Nie możemy skorzystać z usług eksperta, który publicznie wypowiadał się w tej sprawie. A media odpytały o nią bardzo wielu seksuologów. Możemy mieć problem ze znalezieniem w Polsce osoby, która w żaden sposób nie była w nią zaangażowana - wyjaśnia Mazur-Prus. Śledczy nie wykluczają, że będą musieli powołać biegłego z zagranicy. - Takie przypadki już się zdarzały, choć niezwykle rzadko - przyznaje Mazur-Prus. - Ale to bardzo komplikuje sprawę ze względu na czas i koszty - dodaje.
To nie pierwsza przeciwność, jakiej muszą stawić czoła śledczy. Telewizja TVN odmówiła bowiem przesłania pełnego zapisu z ukrytej kamery. - Dostaliśmy pismo, z którego wynika, że takiego zapisu już nie mają, ponieważ nie mają w zwyczaju archiwizować podobnych materiałów - wyjaśnia Mazur-Prus. Prokurator ma zatem do dyspozycji tylko zmontowany film, który został wyemitowany. Ale on nie może być dowodem w sprawie.
Prof. Gapik to jeden z najbardziej znanych polskich seksuologów. Po emisji reportażu odpierał zarzuty. Twierdził, że stosuje autorskie metody terapii, a jego zachowania nie mają podtekstu seksualnego. Został jednak zawieszony w prawach członka i superwizora Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego, a także prawach wykładowcy Uniwersytetu imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu.