Chcemy wiedzieć, dlaczego 26 sierpnia Ryszard Sobiesiak mówi, że trzeba kupić kartę Play, bo wszystkie „abonamenty” trzeba wyrzucić. Pan jednoznacznie stwierdza, że żadnego przecieku nie było. O tym właśnie musimy porozmawiać z prokuratorami! – wołał wczoraj dramatycznie na posiedzeniu komisji hazardowej poseł Lewicy Bartosz Arłukowicz.
Jest więcej pytań. Mimo to przewodniczący komisji Mirosław Sekuła (PO) uznał, że czas kończyć. Dlaczego? Bo komisja przesłuchała już 80 świadków. Nie dodał jednak, że część z nich wezwano niepotrzebnie, a ich zeznania nic nie wniosły.
[wyimek]Sejmowi śledczy musieli pracować bez dostępu do dokumentów i w zawrotnym tempie [/wyimek]
Komisja ds. afery hazardowej jest jedyną, która bada ewentualne nadużycia rządzącego obecnie obozu. Trzy pozostałe sejmowe komisje śledcze zajmują się poprzednimi ekipami. Ale to te ostatnie – wbrew fundamentalnej idei, że parlamentarne śledztwo jest wypełnieniem konstytucyjnego obowiązku nakładającego na Sejm funkcje kontrolne – pracują w pełnym komforcie. A historia komisji hazardowej to dzieje obstrukcji i ograniczeń.
Wystarczy spojrzeć na statystyki. Komisja hazardowa realnie pracowała zaledwie cztery miesiące. Pierwszy miesiąc zmarnowano na sztuczki proceduralne, przez trzy ostatnie miesiące zaś prace zawieszono z powodu katastrofy smoleńskiej. Tymczasem komisje ds. śmierci Barbary Blidy i tzw. naciskowa powstały tuż po wyborach 2007 roku i... ich prace nadal trwają.