[srodtytul]Agnieszka Graff, pisarka, tłumaczka i publicystka, feministka, autorka „Świata bez kobiet” (2001). Członkini zespołu "Krytyki Politycznej"[/srodtytul]
Zachowanie pani Radziszewskiej udowadnia jedno - pani pełnomocnik jest oderwana od rzeczywistości. Po prostu nie rozumie, na czym polega jej praca. Zamiast prowadzić politykę antydyskryminacyjną, co rusz daje wyraz swoim skrajnie konserwatywnym poglądom. Ona należy do formacji politycznej, dla której samo pojęcie "dyskryminacja" jest wysoce podejrzane. Dlatego co chwila strzela jakąś gafę i chyba nie widzi, czemu jej wypowiedzi są tak żywo komentowane. Takie poglądy, jak jej ma w Polsce wiele osób, ale one dyskwalifikują na tym stanowisku. To tak, jakby księdzem został niewierzący, a malarzem daltonista. Zamiast ubolewać nad kolejnym głupstwem popełnionym przez Radziszewską, zwróciłabym się do premiera Tuska. On nie powinien był jej powoływać.
To, co się dzieje w związku z panią Radziszewską, to pełzający skandal. Sam fakt, że ona trwa na stanowisku od kilku lat, świadczy o tym, że kwestia kobiet, nie mówiąc już o mniejszościach seksualnych, jest dla PO nieistotna. Myślę, że Tusk traktuje to, co wyczynia pani pełnomocnik, jak nieszkodliwy kabaret. Efekt tego jest prosty - nadal nie mamy ustawy antydyskryminacyjnej i czuwającego nad tymi kwestiami urzędu. Jesteśmy dyżurnym homofobem Unii. Polska tym samym totalnie kompromituje się przed Unia Europejską.
Podobnie jak Magdalena Środa postulowałabym, by Elżbieta Radziszewska razem z Jarosławem Gowinem wstąpili do PiS. A tak serio, to trzeba ją odwołać. Środowiska kobiece kilkakrotnie proponowały na to stanowisko kompetentne osoby, takie jak prof. Małgorzata Fuszara. Panom z PO wydaje się, że gdy kobietę umieszczono na tak ważnym stanowisku, jak pełnomocnik do spraw równego traktowania, to kwestię mniejszości i dyskryminacji mamy załatwioną. Tymczasem zamiast pani Radziszewskiej na stanowisku pełnomocnika chętnie zobaczyłabym jakiegoś sensownego mężczyznę.
W swoim rozumieniu Elżbieta Radziszewska powiedziała coś całkiem rozsądnego: wskazała, że jej rozmówca jest gejem, wierząc że go w ten sposób ośmieszy. Pani pełnomocnik nie rozumie, że we współczesnej Europie odmienna od hetero orientacja seksualna nie jest niczym negatywnym, nie jest czymś, za co można karać, czy z czego można szydzić. Skończył się też wstyd, ukrywanie, pozostały resztki dyskryminacji, które się w pragmatyczny sposób likwiduje. A w jej ustach nazwanie kogoś homoseksualistą jest oskarżeniem, zdemaskowaniem.