Pilotażowe badanie losowo wybranych 260 uczniów ze szkół w Krakowie i 240 w powiecie chrzanowskim rozpoczęto we wrześniu, zanim rząd wydał wojnę dopalaczom. W piątek przedstawiono wyniki. Są alarmujące: do brania tych substancji przyznało się 30 proc. licealistów z Krakowa i 18 proc. z Chrzanowa i okolic (ale tam działał tylko jeden sklep z dopalaczami, a w Krakowie – 40).
Artykuł z archiwum "Rzeczpospolitej"
W anonimowych ankietach składających się z dziesięciu pytań – otwartych i zamkniętych – nastolatki wyznały, że dopalacze są dla nich jak poranna kawa dla dorosłych. Bo też stawiają na nogi. "Dopalacze powinny być dostępne w szkole" – twierdzili niektórzy badani.
Po co uczniom dopalacze? 9 proc. licealistów z Krakowa twierdzi, że chce poprawić wyniki w nauce (w powiecie chrzanowskim – 4 proc.). Pozostali traktują je jak używki poprawiające samopoczucie.
60 proc. uczniów z chrzanowskich szkół stwierdziło wprawdzie, że dopalacze mogą być źródłem wzrostu przestępczości, ale aż co piąty uznał, że powinny być legalne. W Krakowie taki pogląd wyraziło nawet uczniów. Ich delegalizację poparło 20 proc. nastolatków.