Strategie wyborcze PO, PiS i SLD w kampanii samorządowej

Lewica najczęściej sięga w kampanii po znanych polityków. PiS chce zmobilizować twardy elektorat

Aktualizacja: 18.11.2010 03:57 Publikacja: 18.11.2010 03:56

Platforma przekonuje wyborców, że nie chce „robić polityki”. – Skoro PiS prowadzi kampanię wokół kat

Platforma przekonuje wyborców, że nie chce „robić polityki”. – Skoro PiS prowadzi kampanię wokół katastrofy, a więc całkiem polityczną, PO postanowiła pokazać, że się od takiej polityki odcina – uważa Artur Wołek, politolog z PAN

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Jeszcze tylko dwa dni mają kandydaci na radnych, wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, by przekonać do siebie wyborców. Tegoroczna kampania samorządowa zdaniem politologów była bardziej emocjonująca niż zwykle, bo walka między kandydatami była ostrzejsza. Dlaczego? Zdaniem Artura Wołka z PAN na wyborach odcisnął swoje piętno konflikt między PO i PiS. Kazimierz Kik z Uniwersytetu w Kielcach uważa, że walka o samorządy nabrała dynamiki, bo toczy się między dwoma wielkimi wydarzeniami politycznymi – minionymi wyborami prezydenckimi i przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. – Dlatego ta kampania jest bardziej polityczna niż zwykle – mówi Kik.

[srodtytul]Jak się nazywa ten kandydat[/srodtytul]

PO tym razem postanowiła oczarować wyborców hasłem „Nie róbmy polityki. Budujmy Polskę”. – Wcale mnie to nie dziwi, bo skoro PiS prowadzi kampanię wokół katastrofy smoleńskiej, a więc ściśle polityczną, PO postanowiła pokazać ludziom, że odcina się od takiej polityki – tłumaczy Wołek.

Ta strategia zaowocowała cyklem reklamówek, w których występują tzw. zwykli wyborcy, mówiąc: „co mnie obchodzi ta polityka, niech lepiej wybudują podjazdy dla wózków” albo „czy politycy wybudują mi oczyszczalnię”?

Jeden ze spotów wręcz zaprzecza idei świadomych wyborów. Starsza pani mówi w nim: „Jak się ten kandydat nazywał? No, nieważne. Ważne jest, żeby w naszej gminie powstała przychodnia”.

Ale brak polityki to tylko pozór, bo na końcu reklamówki pojawia się logo PO, a premier i marszałek Sejmu z Platformy nie szczędzą sił, by wspomagać kandydatów swojej partii. 

– Te spoty obrażają inteligencję Polaków, dlatego nas trochę śmieszą i mocno drażnią – ocenia politolog Kazimierz Kik. – To jest infantylizacja kampanii wyborczej przez PR-owców, w których ręce oddano strategię PO. Oni na miarę swoich wyobrażeń o przeciętnych wyborach nadali taki ton przekazom Platformy. 

Posłanka Małgorzata Kidawa-Błońska (PO) jest jednak bardzo zadowolona z tej strategii. – Nasze hasło miało uświadomić ludziom, że nie wybieramy kolejnego Sejmu czy Senatu, tylko rady gmin, które powinny się zajmować szkołami i przedszkolami, a nie polityką zagraniczną państwa. I wydaje mi się, że spełniło swoje zadanie – mówi.

[srodtytul]Pod rękę z Kwaśniewskim[/srodtytul]

Na drugim biegunie kampanijnych strategii usadowił się SLD. Sojusz postawił na znane postacie. Hasło „Człowiek, dom, praca” sugeruje, że kandydaci Sojuszu chętniej będą spoglądać na zwykłych ludzi niż na byłe polityczne sławy, ale nic bardziej mylnego.

W kampanii SLD roi się od byłych premierów i innych prominentnych działaczy partii. Wojciech Olejniczak, kandydat na prezydenta Warszawy, wystąpił u boku byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który udzielił mu oficjalnego poparcia i zachęcał wyborców do głosowania na niego. Jeden z SLD-owskich kandydatów na radnych – Paweł Kołodziejski zadbał o poparcie aż trzech byłych premierów lewicy: Włodzimierza Cimoszewicza, Leszka Millera i Józefa Oleksego. Filmik z tym poparciem wrzucił do Internetu. Inni kandydaci na wyścigi podpierają się obecnym liderem partii Grzegorzem Napieralskim lub chociażby znanymi europosłami, np. Markiem Siwcem, który wspierał kandydatów z Wielkopolski.

– Uderzające jest to, że liderzy polityczni, nie tylko z SLD, ale ze wszystkich partii traktują własnych kandydatów trochę jak osoby niepełnosprawne: pokazują się u ich boku, poklepują ich protekcjonalnie po plecach, wygłaszają mowy, które z reguły niewiele mają wspólnego z lokalnymi problemami i znikają – wytyka Kik. – Przy okazji takich wystąpień czasami narzuca się pytanie: kto kogo promuje. Lider partyjnych działaczy walczących o mandaty radnych, czy kandydaci na radnych swojego lidera?

Tomasz Kalita, rzecznik SLD, przyznaje, że kampania jego partii jest mocno upolityczniona. – Ale to jest konsekwencja ostatniej reformy samorządowej – tłumaczy Kalita. – Walka o sejmiki wojewódzkie i prezydentów miast stała się domeną partii politycznych i nie tylko my korzystamy z poparcia liderów, żeby zwiększyć wyborcze szanse.

Kalita dodaje też, że Sojusz traktuje wybory samorządowe jak trójskok.

– Pierwszy etap to była konsolidacja lewicy w kampanii prezydenckiej, drugi etap to zdobycie jak największej liczby samorządów, a trzeci to przyszłoroczne wybory parlamentarne i ewentualny udział w rządzie – opowiada.

[srodtytul]Testowanie wyborców[/srodtytul]

Kampania PiS przebiega w cieniu wydarzeń związanych z wyrzuceniem z partii kilku popularnych działaczy. Pomysł, by tego dokonać tuż przed wyborami samorządowymi, wydaje się wręcz samobójczy. Jednak według Artura Wołka to precyzyjnie przemyślana strategia.

– Po pierwsze kandydaci PiS to sprawdzeni żołnierze prezesa. Do tego stopnia lojalni, że nawet na plakatach wyglądają jak jego klony – zauważa politolog. – Po drugie PiS prowadzi kampanię głównie wokół Smoleńska, co jest tematem najbardziej istotnym dla Kaczyńskiego. Sformułowano co prawda program dla każdego regionu, ale nikt się nimi nie zajmuje.

Według Wołka w tę strategię wpisuje się właśnie wyrzucenie z partii w samym środku kampanii samorządowej Joanny Kluzik-Rostkowskiej, która niedawno była twarzą kampanii prezydenckiej prezesa PiS.

– Sądzę, że Jarosław Kaczyński w ten sposób testuje, jakie poparcie może mieć mała formacja w pełni podporządkowana prezesowi – mówi Wołek.

– Bo można przypuszczać, że jeżeli ktoś zagłosuje na PiS bez Kluzik-Rostkowskiej i paru innych osób, to będzie na tę partię głosował zawsze. Boję się jednak, że jeżeli część obecnych radnych będzie się musiała pożegnać z tego powodu z dietami, to może być bardzo niszczące dla partii.

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

Jeszcze tylko dwa dni mają kandydaci na radnych, wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, by przekonać do siebie wyborców. Tegoroczna kampania samorządowa zdaniem politologów była bardziej emocjonująca niż zwykle, bo walka między kandydatami była ostrzejsza. Dlaczego? Zdaniem Artura Wołka z PAN na wyborach odcisnął swoje piętno konflikt między PO i PiS. Kazimierz Kik z Uniwersytetu w Kielcach uważa, że walka o samorządy nabrała dynamiki, bo toczy się między dwoma wielkimi wydarzeniami politycznymi – minionymi wyborami prezydenckimi i przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. – Dlatego ta kampania jest bardziej polityczna niż zwykle – mówi Kik.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Materiał Promocyjny
Szukasz studiów z przyszłością? Ten kierunek nie traci na znaczeniu
Kraj
Ruszyło śledztwo w sprawie Centrum Niemieckiego
Materiał Partnera
Dzień Zwycięstwa według Rosji
Kraj
Najważniejsze europejskie think tanki przyjadą do Polski
Kraj
W ukraińskich Puźnikach odnaleziono szczątki polskich ofiar UPA