Prezydenci miast z największymi szansami na kolejną kadencję

W czym tkwi fenomen Wojciecha Szczurka w Gdyni czy Rafała Dutkiewicza we Wrocławiu?

Publikacja: 22.11.2010 03:02

Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia od 2002 r. – W pozyskiwaniu inwestorów i inwestycji dla miasta

Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia od 2002 r. – W pozyskiwaniu inwestorów i inwestycji dla miasta nie ma sobie równych – ocenia Władysław Frasyniuk, były szef Unii Wolności, wrocławianin

Foto: Fotorzepa, BS Bartek Sadowski

Według politologa Jarosława Flisa z UJ kandydaci, którzy starają się o reelekcję, już na starcie kampanii mają ok. 20-proc. przewagę nad konkurentami. Ale na 107 prezydentów miast, których wybieraliśmy w tym roku, tych, którzy jeszcze przed wyborami wydawali się mieć kolejną kadencję w kieszeni, wcale nie było tak wielu.

[srodtytul]Mistrz inwestycji[/srodtytul]

Niekwestionowanym liderem tej grupy był Wojciech Szczurek, bijący rekordy popularności prezydent Gdyni. Rządzi miastem od 1998 r. W 2002 r., gdy po raz pierwszy odbyły się wybory bezpośrednie na prezydentów miast, Szczurek wygrał je w pierwszej turze z 77-proc. poparciem. Cztery lata później zdobył aż 85 proc. głosów. 

– Co tu kryć, gdynianie uwielbiają swojego prezydenta – mówi pomorski poseł Bogdan Lis ze Stronnictwa Demokratycznego. – Szczurek jest jedynym prezydentem na Wybrzeżu zupełnie niezaangażowanym w działalność partyjną. Pracuje tylko dla Gdyni.

[wyimek]Prezydenci Torunia i Rzeszowa, choć powiązani z lewicą, zaskarbili sobie życzliwość Kościoła [/wyimek]

Rzeczywiście, jego polityczna działalność sprowadzała się do społecznego doradzania prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu w sprawach samorządu. A miasto pod jego rządami rozwija się błyskawicznie i przyciąga zamożnych ludzi. To tutaj wyrosły Sea Towers, Morskie Wieże, 141-metrowy apartamentowiec z widokiem na całą Zatokę Pucką i Półwysep Helski.

Jedyne – zdaniem Lisa – co można zarzucić Szczurkowi, to fakt, że przedkłada dobro Gdyni nad rozwój całego Trójmiasta. – Przez nieporozumienia między prezydentami Gdyni, Gdańska i Sopotu długo nie udawało się wprowadzić jednego wspólnego biletu dla komunikacji miejskiej w tych miastach – przypomina.

Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska od 1998 r., nie ma tak rekordowego poparcia jak Szczurek, ale też wydaje się pewniakiem do czwartej już swej kadencji. Niesie go słabość konkurentów i poparcie PO.

– Adamowicz jest prezydentem na wskroś partyjnym, ale w konserwatywno-liberalnym Gdańsku szyld PO jest akurat wielkim atutem – mówi Lis. – PiS nigdy nie potrafiło wystawić tu silnego kandydata, a lewica ze względów historycznych jest na z góry przegranej pozycji.

Lis na plus zalicza Adamowiczowi jego samorządowe doświadczenie i starania, by Gdańsk kojarzył się całemu światu jako miasto „Solidarności”. Zarzuca mu natomiast zbytnie przywiązanie do partii. – Szkoda, że nie potrafi czasem wyjść poza te partyjne ramy i lepiej współpracować z innymi ugrupowaniami – uważa.

[srodtytul]Fundusze z UE [/srodtytul]

Kolejny mistrz zjednywania sympatii to Tadeusz Truskolaski z PO, prezydent Białegostoku. Rządził miastem zaledwie przez jedną kadencję, ale zdobył wielu fanów, mimo że Białostocczyzna to bastion PiS. Ten 52-letni nauczyciel akademicki, z wykształcenia ekonomista, zmienił oblicze Białegostoku. Stolica Podlasia, przez lata kojarząca się głównie z dziurami w jezdniach, w tegorocznym badaniu Euroba- rometru na miasto, w którym najlepiej się żyje i pracuje, zajęła pierwsze miejsce spośród 75 europejskich miejscowości.

– Za poprzednich prezydentów panowała stagnacja – tłumaczy politolog Elżbieta Kużelewska z Uniwersytetu w Białymstoku. – Na ich tle dokonania Truskolaskiego prezentują się wręcz olśniewająco.

Jego rządy zbiegły się z możliwością pozyskiwania środków unijnych, które tak odmieniły miasto. – Białystok jest na czele we wszystkich rankingach dotyczących wykorzystania środków unijnych, a przecież nie wszystkim prezydentom tak dobrze poszło – podkreśla politolog.

Za pierwszej kadencji Truskolaskiego miasto postawiło na remont ulic i budowę obwodnicy, powstało centrum kulturalne, rozpoczęto rekonstrukcję ogrodów francuskich otaczających pałac Branickich.

Według Kużelewskiej popularność Truskolaskiego nie bierze się tylko ze sprawnego gospodarowania: – Sprawuje ten urząd z taktem i wykazuje się poprawnością polityczną, na wiceprezydenta wziął przedstawiciela społeczności prawosławnej, która u nas jest bardzo silna.

Jednym z pomysłów Truskolaskiego było postawienie na Plantach pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej. Spotkało się to z krytyką zarówno ze strony PO, jak i PiS. Radni Platformy grzmieli, że prezydentowi chodzi o zdobycie głosów Prawa i Sprawiedliwości, a radni PiS uznali, że miejsce zaproponowane przez prezydenta jest za mało godne. W efekcie Truskolaski wycofał się z pomysłu zbudowania pomnika, choć nadal upiera się przy jakiejś formie upamiętnienia ofiar katastrofy. – Przyjdzie 10 kwietnia 2011 r., później 10 kwietnia 2012 i kolejne. I gdzie pójdziemy wtedy postawić znicze? Gdzie pójdziemy złożyć kwiaty? – pytał na łamach lokalnej „Gazety Wyborczej”.

[srodtytul]Walczący z PO[/srodtytul]

Kolejny rekordzista sondaży, bezpartyjny Rafał Dutkiewicz, jest prezydentem Wrocławia od 2002 r. W poprzednich wyborach poparcie dla niego sięgało 80 proc. W tym roku wypada gorzej. Popiera go ok. 60 proc. ankietowanych. Ale też miniona kadencja nie była dla niego łatwa. Dutkiewicz dał się namówić na przystąpienie do nowej inicjatywy politycznej Polska XXI. Projekt, w który przelotnie zaangażował się Jan Rokita, jeszcze wtedy polityk PO, rozsierdził lokalnych liderów Platformy. Wypowiedzieli wojnę Dutkiewiczowi. Na szczęście dla prezydenta Wrocławia cała inicjatywa się rozsypała, a wrocławianie zapomnieli o sprawie.

– Dutkiewicz nie wykazuje żadnych cech polityka – tłumaczy jego popularność Władysław Frasyniuk, były szef Unii Wolności, wrocławianin. – Jest sprawnym gospodarzem i menedżerem, świetnie dogaduje się z korporacjami. W pozyskiwaniu inwestorów i inwestycji dla miasta nie ma sobie równych.

Wrocławska PO, która wystawiła w tym roku własnego kandydata i oblepiła całe miasto jego plakatami, sięgnęła do kampanii negatywnej, by zwiększyć swoje szanse. Ogłosiła, że głosowanie na Dutkiewicza jest tożsame z głosowaniem na PiS, za co później musiała przepraszać.

Dutkiewicz w czasie kampanii zapowiedział, że jeżeli wygra, będzie to jego ostatnia kadencja. – Wie, że prędzej czy później następuje zmęczenie materiału i zmiany są nieodzowne – mówi Frasyniuk.

[srodtytul]Rozmawiają z każdym[/srodtytul]

Piotr Uszok, prezydent Katowic od trzech kadencji, doświadcza już owego zmęczenia materiału. Dotąd ogrywał konkurentów w pierwszej turze. W tym roku w Katowicach możliwa jest druga tura (w chwili oddawania tego wydania „Rz” do druku wyniki nie są znane). Ale Uszok był faworytem. Czy dlatego, że jest wybitnym prezydentem, z charyzmą i wspaniałą wizją rozwoju miasta?

– Nie, ale też nie jest hochsztaplerem – ocenia Marek Migalski, europoseł ze Śląska. – To przyzwoity, uczciwy gospodarz na miarę średniej wielkości miasta, jakim są w gruncie rzeczy Katowice liczące niespełna 300 tys. mieszkańców.

Uszok postawił na modernizację i budowę dróg. Zaczął też odnawiać secesyjne kamienice i budować ścieżki rowerowe. Tuż przed wyborami w 2006 r. zaprezentował wizję przebudowy centrum miasta. Inwestycja miała się zacząć w 2008 r., ale nie ruszyła z miejsca. Przypomniała o tym lokalna „Gazeta Wyborcza”, dodając, że prezydent w ogóle nie tłumaczył się z fiaska tej inicjatywy, tylko jak gdyby nigdy nic kilka tygodni przed wyborami przedstawił kolejne trzy projekty nowego centrum.

Dlaczego więc miałby znowu wygrać? – Ma słabą konkurencję – uważa Migalski.

Poza tym Uszok nie boi się ludzi. Przez całą kadencję spotykał się z mieszkańcami dzielnic Katowic, potrafi zaśpiewać na juwenaliach i porozmawiać ze strajkującymi. Może to jest patent na długodystansowca.

Wygranej może być też pewny prezydent Poznania Ryszard Grobelny, który startuje jako kandydat niezależny. Według pierwszych sondaży poznańskiej telewizji WTK zyskał 49 proc. głosów, więc niewykluczona jest druga tura.

Miastem rządzi od 1998 r. Jego atutem jest umiejętność współpracy ze wszystkimi środowiskami. Na listach jego komitetu wyborczego można znaleźć byłych polityków PO, PiS, a nawet lewicy. – Jego rządy to były dobre lata dla Poznania – uważa były europoseł PiS Marcin Libicki, który kandydował przeciwko Grobelnemu w 2002 r. – Miasto w tym czasie wypiękniało. 

Największe kontrowersje wokół Grobelnego wiążą się ze stawianymi mu zarzutami korupcyjnymi. Został oskarżony o rzekomą niegospodarność, m.in. w związku z budową centrum handlowego Stary Browar. W 2008 r. sąd uznał go za winnego narażenia miasta na stratę ponad 7 mln zł. Ale sąd apelacyjny uchylił wyrok. Proces trwa. 

Dlaczego te zarzuty nie szkodzą Grobelnemu? – Ludzie nie przywiązują do tego wagi, bo pamiętają, że w miejscu, gdzie dziś jest Stary Browar – wizytówka miasta, stała kiedyś szpetna ruina – mówi Libicki.

[srodtytul]Dogadani z Kościołem[/srodtytul]

Swoistymi fenomenami są prezydenci: Torunia Michał Zaleski i Rzeszowa Tadeusz Ferenc. Mniej lub bardziej formalnie powiązani z lewicą zaskarbili sobie życzliwość Kościoła.

Zaleski musi być prawdziwym dyplomatą, skoro wprost popierają go i lewica, i środowiska Radia Maryja. – Chcielibyśmy, żeby za rok był ten sam prezydent, co jest dzisiaj – wołał niedawno na festynie Radia Maryja redemptorysta ojciec Jan Król, prawa ręka o. Tadeusza Rydzyka.

Ferenc był natomiast jednym z samorządowców SLD, którzy protestowali przeciwko obieraniu przez tę partię zdecydowanie antyklerykalnego kursu. Ten były poseł SLD rządzi Rzeszowem od 2002 r. I choć Podkarpacie jest najbardziej prawicowym województwem w Polsce, jego prezydentura nie jest zagrożona, bo przyciąga inwestorów i nie zadziera z Kościołem.

Innego rodzaju fenomenem jest Ryszard Zembaczyński z PO, prezydent Opola od ośmiu lat. W rankingu „GW” został uznany za najgorszego prezydenta mijającej kadencji wśród 22 dużych miast. W kampanii naraził się artystycznej elicie Opola, mówiąc, że będzie inwestował w Teatr Lalki i Aktora, bo tylko tam można bez obawy o zgorszenie zaprowadzić młodzież. Mimo to według sondażowych wyników (dla „GW”) zyskał 48 proc. poparcia i prawdopodobnie będzie rządził kolejną kadencję, bo opozycję ma słabą i skłóconą.

Według politologa Jarosława Flisa z UJ kandydaci, którzy starają się o reelekcję, już na starcie kampanii mają ok. 20-proc. przewagę nad konkurentami. Ale na 107 prezydentów miast, których wybieraliśmy w tym roku, tych, którzy jeszcze przed wyborami wydawali się mieć kolejną kadencję w kieszeni, wcale nie było tak wielu.

[srodtytul]Mistrz inwestycji[/srodtytul]

Pozostało 96% artykułu
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii