Stan wojenny: Wiedzieliśmy, że był nielegalny

Już dzień po wprowadzeniu stanu wojennego prawnicy Uniwersytetu Jagiellońskiego stwierdzili, że był nielegalny

Publikacja: 16.03.2011 20:09

Prof. Tomasz Gizbert-Studnicki, dr Krzysztof Płeszka i Tomasz Strzelczyk 14 grudnia 1981 roku napisali opinię, która stwierdzała, że stan wojenny wprowadzono nielegalnie. Opinię tę szybko zacytowało Radio Wolna Europa.

- Usiedliśmy bodajże na oknie w Collegium Novum UJ i mniej więcej w 15-30 minut napisaliśmy opracowanie na jedną stronę, które zawierało jeden dosyć oczywisty argument – Rada Państwa mogła wówczas wydawać dekrety tylko w przerwie między sesjami Sejmu. W grudniu 1981 r. sesja Sejmu trwała, a więc Rada Państwa nie miała prawa wydawania dekretu, zatem dekret o wprowadzeniu stanu wojennego był nielegalny – mówi prof. Tomasz Gizbert-Studnicki. - To chyba najbardziej znane moje dzieło, choć anonimowe.

Służba Bezpieczeństwa intensywnie starała się wówczas dowiedzieć, kto z prawników napisał taką opinię, więc Tomasz Gizbert-Studnicki długo był inwigilowany.

Zdaniem naukowca, takie orzeczenie trybunału po latach jest istotne, nawet jeśli dla wielu prawników niekonstytucyjność dekretu o stanie wojennym nie ulega wątpliwości. - To kwestia sumienia prawniczego – podkreśla.

- Dla mnie samo orzeczenie już niczego nie zmieni. Nikt poszkodowanym zdrowia nie wróci – twierdzi tymczasem Krzysztof Dawidowicz z Krakowa, wówczas student filmoznawstwa UJ, internowany w Załężu i Nowym Wiśniczu. – Od dawna wiadomo, że reżim Jaruzelskiego postępował nielegalnie i z tego powodu wielu moich znajomych znalazło się na marginesie życia. Stracili pracę, musieli emigrować, nie mają prawa do emerytury. Tego nikt im już nie wynagrodzi.

Reklama
Reklama

- Decyzja Trybunału ma znaczenie moralne i historyczne – sądzi z kolei Jan Franczyk, naczelny „Głosu. Tygodnika Nowohuckiego", także internowany grudniu 1981 r. – To przynajmniej moralna satysfakcja dla osób takich jak ja, które o pieniądze za represje nigdy się nie ubiegały. Warto choćby po latach nazwać pewne rzeczy po imieniu – w tym wypadku powiedzieć, kto był patriotą, a kto zdrajcą. Franczyk, internowany tuż przed ukończeniem pracy magisterskiej za współpracę z „Solidarnością", dzięki pomocy znajomych lekarzy ze szpitala im. Żeromskiego w Krakowie zdołał potem uciec przed przymusową służbą wojskową, która groziła mu w Czerwonym Borze, gdzie do specjalnych obozów wojskowych trafiali opozycjoniści.

- Orzeczenie sędziów Trybunału ma znaczenie, o ile przełoży się na prawne skutki w konkretnych sprawach byłych opozycjonistów – mówi Ryszard Majdzik, działacz „Solidarności", wyciągnięty 13 grudnia siłą z domu w Skawinie razem z ojcem – jak wspomina - „w majtkach i kalesonach". Przypłacił to ciężkim przeziębieniem, którego skutki odczuwa do dziś. – Wielu poszkodowanych wówczas nie dostało zadośćuczynienia, a ich oprawcy – zwłaszcza Jaruzelski i Kiszczak - nie ponieśli odpowiedzialności, mają też wysokie emerytury.

Autor wniosku do Trybunału w sprawie stanu wojennego - rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski, który zginął w katastrofie smoleńskiej, w 1982 i 1983 roku próbował opublikować w legalnych czasopismach: „Państwie i Prawie", „Studiach Prawniczych" i „Palestrze" tekst, z którego wynikało, iż dekret o stanie wojennym działał wstecz, bo wprowadzono go przed opublikowaniem tych przepisów. Tekst „Z Zagadnień ogłoszenia ustawy karnej" za każdym razem zdejmowała jednak cenzura.

Prof. Tomasz Gizbert-Studnicki, dr Krzysztof Płeszka i Tomasz Strzelczyk 14 grudnia 1981 roku napisali opinię, która stwierdzała, że stan wojenny wprowadzono nielegalnie. Opinię tę szybko zacytowało Radio Wolna Europa.

- Usiedliśmy bodajże na oknie w Collegium Novum UJ i mniej więcej w 15-30 minut napisaliśmy opracowanie na jedną stronę, które zawierało jeden dosyć oczywisty argument – Rada Państwa mogła wówczas wydawać dekrety tylko w przerwie między sesjami Sejmu. W grudniu 1981 r. sesja Sejmu trwała, a więc Rada Państwa nie miała prawa wydawania dekretu, zatem dekret o wprowadzeniu stanu wojennego był nielegalny – mówi prof. Tomasz Gizbert-Studnicki. - To chyba najbardziej znane moje dzieło, choć anonimowe.

Reklama
Kraj
Radni Warszawy coraz bardziej anonimowi
Kraj
Ośrodek dla cudzoziemców pod Warszawą. Przebywa tam 170 mężczyzn
Kraj
Rekordowy czerwiec warszawskiego lotniska. „W czołówce Europy"
Kraj
Nieproszony gość z południa. Co warto wiedzieć o skupieńcu lipowym?
Kraj
Nowa Tęcza w ogniu pytań. Kontrowersje wokół odbudowy „Łuku LGBT”
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama