O tym, że może pełnić taką rolę pisali już kilka lat temu, w okresie afery Rywina, moi redakcyjni koledzy Michał Majewski i Paweł Reszka.
Ale to było ponad siedem lat temu. Teraz demiurgiczne właściwości Czarzastego znowu dały o sobie znać. Doprowadziły do tego, że „Gazeta Wyborcza" wszczęła wojnę na epitety z „Rzeczpospolitą".
A zaczęło się dość niewinnie. Czarzasty kilka tygodni temu założył bloga. Pisał w nim głównie o „Gazecie" i jej wydawcy „Agorze". Ostatni jego wpis zrobił w internecie karierę. Zgłosił w nim Agnieszkę Kublik, dziennikarkę gazety do do miana „Dziennikarskiej Hieny roku 2010". — Wiem, że wygrasz — przekonywał z zapałem.
Tę blogerską historię opisał w „Rz" Piotr Gursztyn (artykuł w dzisiejszym wydaniu).
Nie mógł się jednak doprosić komentarza głownej bohaterki wpisu. „Agnieszka Kublik w rozmowie z "Rz" nie chciała komentować wpisu. – Nic nie wiem o blogu Czarzastego. Nie wiem, co napisał, bo nie czytałam – ucięła".