Prokuratura Okręgowa w Warszawie postawiła mu zarzut nieumyślnego narażenia pacjenta na utratę życia. Chodzi o przypadek pozostawienia gazy w sercu pacjenta. Błąd naprawiono tydzień po operacji, ale operowany Florian M. zmarł po trzech miesiącach.
Drugi poważniejszy zarzut - nieumyślnego spowodowania śmierci - wynika z faktu, że doktor G. został powiadomiony przez sanitariuszkę, że mógł pozostawić gazik, ale zbagatelizował tę informację.
W maju do prokuratury otarła zamówiona ekspertyza, która może przesądzić o losach znanego kardiochirurga. Biegły Austriak dr Wolfgang Wandschneider stwierdza, że zostawienie w sercu Floriana Mastalerza – pacjenta operowanego przez dr. Mirosława G. – gazika było „z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością" przyczyną drastycznego pogorszenia stanu chorego, co w konsekwencji doprowadziło do jego śmierci. Pisała o tym "Rzeczpospolita"
Śledztwo w sprawie śmierci pacjenta umorzono w 2008 roku. Rok później Sąd Najwyższy nakazał rozpatrzenie zażalenia rodziny, a potem Sąd Rejonowy nakazał prokuraturze kontynuację śledztwa. Chirurgowi grozi 5 lat więzienia.
- Zarzut powinien był zostać postawiony już dawno, ale lepiej późno niż wcale - skomentował pełnomocnik rodziny pacjenta, mec. Rafał Rogalski. Podkreślił, że z nowej opinii austriackiego lekarza dr. Wolfganga Wandschneidera jednoznacznie wynika związek przyczynowo-skutkowy między pozostawieniem rolgazy a zgonem pacjenta. Rogalski przyznał, że stoi ona w sprzeczności z opinią prof. Hetzera. - Według mnie oraz pana prokuratora, ta opinia jest jednak najbardziej wszechstronna, logiczna i spójna - dodał. Zaznaczył, że sąd będzie musiał ustosunkować się do zebranych opinii.