Słynny Stasiek „Paprykarz” rzucił hasło, które podjęli wszyscy gorzej sytuowani rozmówcy pasażera tuskobusu. „Fakt” rozmawia dziś z Teresą Milczarek, która ze łzami w oczach na rynku w Kutnie pytała szefa rządu, „jak żyć” za 1200 zł na cztery osoby. Premier obiecał pomoc. Ale nie o pieniądze chodzi pani Teresie: „Nie chcę nic darmo! Chcę, żeby wiedział, jak nam się żyje. Nam i sąsiadom. Bo nie tylko ja mam takie problemy. Tak tu żyją ludzie!” – tłumaczy dziennikarzowi „Faktu”.
Najważniejsze więc pytanie objazdu premiera po Polsce więc brzmi: co wyborcom zapadnie w pamięć. Troskliwy premier, który pochyla się nad ludzkimi problemami, czy też ogrom ludzkich utrapień, z którymi borykają się miliony Polaków, a które wyraźnie kontrastują z wizją mlekiem i miodem płynącej zielonej wyspy. Innymi słowy, czy „jak żyć” stanie się gwoździem programu PO, czy też gwoździem do jej trumny.
Również tematem numer jeden w SuperExpressie jest podróż Donalda Tuska. Gazeta stawia tezę, że tournee premiera po prostu dzieli Polaków. Jedni są zachwyceni, inni rozzłoszczeni. Tuskobus oceniają również dwaj eksperci. Jeden niby chwali ale tak naprawdę krytykuje, a drugi otwarcie krytykuje. Jeśli Polacy są tak samo podzieleni, jak eksperci, to sztabowcy powinni się jeszcze raz zastanowić, nim podtrzymają decyzję, że tuskobus będzie jeździł po Polsce do samych wyborów.
Myślałem, że pytanie „jak żyć” tylko w prasie kolorowej. Tymczasem pierwszy artykuł w Gazecie Wyborczej ma tytuł „Czy Tusk poradzi sobie z pytaniem Jak żyć?” W obliczu łez trudno znaleźć logiczne argumenty – zauważa Renata Grochal. Autorka trafnie pisze, że nie jest rolą szefa rządu obiecywanie pomocy konkretnej osobie – takiej jak pani Teresa. I dlatego zastanawia się, czy premier nie żałuje swej decyzji. W kontrze z ludzką biedą nie jest tak łatwo jak na tle orlików, otwieranych zakładów czy też kawałków dróg ekspresowych.
W GW jeszcze jeden ciekawy głos. Prof. Mirosław Wyrzykowski zauważa, że jeśli prezydent Bronisław Komorowski ma wątpliwości, czy ustawa o dostępie do informacji publicznej jest zgodna z konstytucją, winien ją odesłać do Trybunału Konstytucyjnego przed podpisaniem, a nie po. Wszak głowa państwa stoi na straży konstytucji nie powinien więc dopuścić, by niezgodna z ustawą zasadniczą ustawa weszła w życie. To prawda, ja bym jeszcze dodał, że prezydent wyświadczyłby też przysługę rządowi. Od tygodnia rząd i Platforma przekonują, że ograniczając dostęp do informacji publicznej, tak naprawdę go poszerzono. Nikt tego jednak nie kupuje. Odsyłając ustawę przed podpisaniem do TK Komorowski pomógłby po prostu Platformie ocalić twarz. I to tuż przed wyborami.