Rząd, zamiast po raz kolejny majstrować przy kapitałowym systemie emerytalnym, powinien wprowadzić zmiany, które zwiększą jego efektywność i lepiej będą chronić interesy klientów OFE. A zarządzający II filarem, zamiast bezrefleksyjnie bronić zysków, powinni naciskać na systemowe zmiany.
Wciąż nie wiadomo np., kto będzie wypłacał emerytury z OFE, nie ma tzw. bezpiecznych funduszy, a dochody zarządzających II filarem mają niewiele wspólnego z wypracowanymi dla emerytów zyskami. Jak wynika z opublikowanych danych Komisji Nadzoru Finansowego, 14 powszechnych towarzystw emerytalnych (PTE), które zarządzają OFE, wykazało w ubiegłym roku 616 mln zł zysku netto. Nie koresponduje to z tym, co się stało na kontach przyszłych emerytów. Ci stracili bowiem 11 mld zł. Stało się tak głównie ze względu na giełdową bessę. WIG, główny indeks warszawskiego parkietu, zmalał o 21,2 proc.
Choć w styczniu 2012 r. OFE odrobiły część ubiegłorocznych strat, eksperci wskazują na systemowe błędy, które powinny zmusić rząd do wprowadzenia nowych regulacji.
Po pierwsze, sposób wynagradzania PTE. Ich dochody niemal w ogóle nie zależą od tego, co najważniejsze dla klientów, czyli zysków z inwestycji. Jeszcze lepiej niż ubiegłoroczne zestawienie uzmysławia to sytuacja z 2008 r., gdy aktywa emerytów stopniały o 22 mld zł, a PTE zarobiły netto 740 mln zł. Dla porównania ZUS, który jest uważany za drogą instytucję, ale wykonuje nieskończenie więcej zadań niż PTE, będzie nas w tym roku kosztował 3,77 mld zł.
Eksperci wskazują więc, że trzeba ponownie przejrzeć, czy opłaty, które pobierają PTE, mogą być niższe. Prowizja, jaką otrzymują od każdej składki, zmalała wprawdzie w styczniu 2010 r. do maksimum 3,5 proc., ale główne źródło przychodów zarządzających II filarem stanowi inna opłata - za zarządzanie.