Reklama
Rozwiń

Operacja „Yeti” we Wrocławiu

CBA zatrzymała wczoraj Mirosława M. – kluczową postać w sprawie korupcji w wymiarze sprawiedliwości

Publikacja: 09.05.2012 01:59

Operacja „Yeti” we Wrocławiu

Foto: Fotorzepa/Dominik Pisarek

Związany ze środowiskiem prawniczym Mirosław M. jest podejrzany o powoływanie się na wpływy w wymiarze sprawiedliwości oraz korumpowanie sędziów i prokuratorów. Jego działalność ma związek z obrotem nieruchomościami. Chodzi m.in. o bardzo atrakcyjne inwestycyjnie działki w podwrocławskich Bielanach, Kobierzycach i Żurawinie.

Mirosław M. po zatrzymaniu przyznał się do winy i zgodził się współpracować ze śledczymi. Wyraził również zgodę na dobrowolne poddanie się karze. To sprawiło, że prokuratorzy z pionu ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie nie wystąpili o areszt. M. objęto tylko zakazem wyjazdu z kraju i poręczeniem majątkowym w wysokości 30 tys. zł.

Operację o kryptonimie „Yeti" wszczęto jeszcze za czasów, gdy szefem CBA był Mariusz Kamiński. Już w grudniu 2010 r., po odejściu z biura Kamiński alarmował prokuratora Andrzeja Seremeta, że mimo iż CBA zebrało wystarczające dowody korupcji w wymiarze sprawiedliwości, w sprawie nic się nie dzieje. Teraz operacja weszła w decydujący etap.

Sprawa ma związek z ujawnioną przez „Rz" aferą hazardową. CBA wpadła na nią, prowadząc działania w ramach „Yeti". Kiedy wrocławska delegatura ustaliła, że w sprawę zamieszani są wrocławscy sędziowie, adwokaci, a  nawet sędzia Sądu Najwyższego, jej prowadzenie powierzono krakowskiej prokuraturze.

Kanwą tej historii jest obrót bardzo atrakcyjnymi działkami m.in. w okolicach wrocławskich centrów handlowych i autostrady. Grunty w tych miejscach w ostatnich latach zyskały wielokrotnie na wartości.

Niewykluczone są zatrzymania wśród adwokatów i polityków

O działki w tych okolicach walczyło wiele wpływowych we Wrocławiu osób.

Jak ustaliła „Rz", łapówki były wręczane sędziom i prokuratorom w zamian za korzystne dla przestępców decyzje procesowe i postanowienia sądowe.

Mirosław M. podejrzany jest o wręczenie łapówek w wysokości ponad 100 tys. zł. Jak ujawnił Maciej Duda z tvn24.pl, jedna ze spraw dotyczyła sporu, jaki toczył Józef M., przyrodni brat głównego bohatera afery hazardowej Ryszarda Sobiesiaka, z przyjacielem Sobiesiaka, biznesmenem z austriackim paszportem Józefem K. Jako cudzoziemiec Józef K. nie mógł nabyć atrakcyjnej działki. Umówił się więc z Józefem M., że odstąpi mu swoje udziały w inwestycji w zamian za udział w przyszłych zyskach. Działka w gminie Żurawina zyskała na wartości po przekształceniu jej na budowlaną. Józef K. poczuł się jednak oszukany, kiedy uznał, że przyrodni brat Sobiesiaka oddał mu tylko część zysków. Wytoczył więc proces Józefowi M. Sądy dwóch instancji przyznały rację Józefowi K. i nakazały, by brat Sobiesiaka wypłacił 17 mln zł odszkodowania. Ostatnią szansą była kasacja wniesiona na Sądu Najwyższego. I właśnie tu pojawiły się podejrzenia o próbę korupcji.

Jednak 1 października 2009 r. nazwisko Ryszarda Sobiesiaka jako jednego z głównych bohaterów afery hazardowej pojawiło się na łamach „Rz".

Dwa tygodnie później Sąd Najwyższy oddalił kasację brata Sobiesiaka. Jak twierdzi nasz informator, taka decyzja mogła być spowodowana medialną wrzawą wokół Sobiesiaka.

Z naszych informacji wynika, że CBA planuje zatrzymanie kolejnych osób, które nie są chronione immunitetem. Chodzi o osoby ze szczytów wrocławskiej palestry oraz polityków samorządowych.

Związany ze środowiskiem prawniczym Mirosław M. jest podejrzany o powoływanie się na wpływy w wymiarze sprawiedliwości oraz korumpowanie sędziów i prokuratorów. Jego działalność ma związek z obrotem nieruchomościami. Chodzi m.in. o bardzo atrakcyjne inwestycyjnie działki w podwrocławskich Bielanach, Kobierzycach i Żurawinie.

Mirosław M. po zatrzymaniu przyznał się do winy i zgodził się współpracować ze śledczymi. Wyraził również zgodę na dobrowolne poddanie się karze. To sprawiło, że prokuratorzy z pionu ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie nie wystąpili o areszt. M. objęto tylko zakazem wyjazdu z kraju i poręczeniem majątkowym w wysokości 30 tys. zł.

Operację o kryptonimie „Yeti" wszczęto jeszcze za czasów, gdy szefem CBA był Mariusz Kamiński. Już w grudniu 2010 r., po odejściu z biura Kamiński alarmował prokuratora Andrzeja Seremeta, że mimo iż CBA zebrało wystarczające dowody korupcji w wymiarze sprawiedliwości, w sprawie nic się nie dzieje. Teraz operacja weszła w decydujący etap.

Kraj
Awaria na stacji Warszawa Praga. Poranne zakłócenia na torach
Materiał Promocyjny
CPK buduje terminal przyszłości
Kraj
Anulowany wyrok znanego działacza opozycyjnego
Kraj
Czy Polacy chcą sankcji na Izrael? Sondaż nie pozostawia wątpliwości
Kraj
Rafał Trzaskowski o propozycji Karola Nawrockiego: Niech się pan Karol tłumaczy