Uchwalone przez rząd zmiany w emeryturach nie zadowalają praktycznie nikogo. Polacy są im przeciwni, związki zawodowe protestują, politycy PO obawiają się spadku poparcia, a ekonomiści wskazują, że nie są one wystarczające. Oznacza to, że temat emerytur będzie wciąż powracał, ciążąc nad sceną polityczną idalszymi działaniami rządu.
Reformy zagrożone
Premier Donald Tusk i PO przeliczyli się, zakładając, że piątkowe głosowania w sprawie wydłużenia wieku emerytalnego i zmian w ustawie o emeryturach mundurowych pójdą gładko i sprawnie. Było dokładnie odwrotnie. Przegłosowanie ustaw Platforma przypłaciła ogromną skazą wizerunkową, już płaci spadkiem w sondażach, a także cichym porozumieniem opozycji (PiS i SLD) ze związkowcami, by cena, jaką rząd poniesie zareformę była jak najwyższa.
To może źle wróżyć nie tylko rządzącej partii, ale też rządowym planom reform, np. deregulacji.
Oficjalnie politycy PO podkreślają, że Tusk konsekwentnie realizuje swój plan - w pierwszym roku reformować, a przez następne trzy leczyć straty w sondażach. - Jesteśmy zdeterminowani, aby przeprowadzić reformy. Sytuacja jest już na tyle poważna, że nie da się pudrować rzeczywistości - mówi Sławomir Neumann z PO, szef nadzwyczajnej komisji ds. emerytur. Dodaje, że kłopoty Platformy są przejściowe. - Ta reforma jest bolesna i nie mogła zostać przyjęta z entuzjazmem, ale poczekajmy aż emocje opadną - uspokaja.
Ale nieoficjalnie, po piątkowej batalii emerytalnej w Platformie coraz głośniej słychać głosy rezygnacji. - Obawiam się, że to może być pierwsza i ostatnia poważna reforma naszego rządu - mówi jeden z polityków PO. Bo nikt w Platformie nie spodziewał się takich emocji podczas głosowania. Świadczy o tym fakt, że na godzinę 13 zaplanowane było posiedzenie Rady Krajowej PO, które trzeba było przełożyć. - Rzeczywiście myśleliśmy, że głosowania pójdą sprawniej - przyznaje Neumann.