Mimo ewidentnych zaniedbań przy organizacji lotów do Smoleńska – w tym tego z 10 kwietnia 2010 r., w którym zginął prezydent Lech Kaczyński i 95 innych osób – żaden z cywilnych urzędników Kancelarii Premiera i MSZ nie poniesie kary. Prokuratura umorzyła śledztwo w ich sprawie. – Powodem jest brak znamion przestępstwa – wyjaśniła Renata Mazur, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, informując o finale tzw. cywilnego wątku śledztwa smoleńskiego.
Śledczy badali w nim kwestię niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez urzędników Kancelarii Prezydenta, Premiera, MSZ, MON i polskiej ambasady w Moskwie za przygotowanie dwóch lotów: premiera z 7 kwietnia i prezydenta z 10 kwietnia.
Obowiązki zaniedbali urzędnicy Kancelarii Premiera. – Lot do Smoleńska nie powinien się odbyć – mówiła Mazur. Strona polska wiedziała, że lotnisko Sierwiernyj jest zamknięte, bo Rosjanie o tym informowali. Samolot o statusie HEAD – jakim był Tu-154 wiozący VIP-ów – nie powinien na nim lądować. – Jednak żaden z cywilnych urzędników nie miał kompetencji do tego, aby ocenić stan techniczny lotniska – tłumaczyła Mazur.
Przygotowując wizytę prezydenta, urzędnicy m.in. nie sporządzili też wniosku o zapotrzebowanie na samolot.
Dlaczego nikt nie usłyszał zarzutów? Bo zdaniem śledczych uchybienia były formalne i nie wywołały negatywnych skutków np. w „postaci niemożności odbycia wizyt". – Nie każde naruszenie przepisów jest przestępstwem – mówiła Mazur.