Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"
Ludzie z krzykiem uciekali do domów, bo nie przypuszczali, że zmiecie i budynki. W Skrzydłowie trąba porwała ośmiotonowy kombajn i przeniosła go kilkaset metrów dalej.
Nie mogę uwierzyć, że żyję
Małżeństwo Grzesików ze Skrzydłowa przeżyło tylko dlatego, że skryło się w przybudówce do drewnianego domu – w ubikacji wykonanej z pustaków. – Trzymaliśmy drzwi w ganku, ale je wyrwało, więc uciekliśmy do przybudówki. Bóg nad nami czuwał – mówił wstrząśnięty Henryk Grzesik. Reszta domu nie istnieje. Wiatr porwał ich psa wraz z budą. – Cudem przeżył, do domu wrócił po paru godzinach – płacze Danuta Grzesik.
Największe szkody trąba wyrządziła w Adamowie, Hubach i Skrzydłowie. Większość mieszkańców straciła dorobek życia. Skrzydłów wygląda jak po wybuchu bomby. Domy nie mają dachów, okien, ścian. Z wielu została kupa gruzu.
Bez prądu było około 10 tysięcy osób. Po dwóch dniach udało się doprowadzić energię do głównych trakcji. – Właściciele prawie stu domów, które zostały kompletnie zniszczone, dostaną dziś skrzynki energetyczne, tak by mieli prąd do czasu usunięcia szkód – zapewniał wicewojewoda śląski Wiesław Maśka.