115 lat temu, 28 lipca 1897 roku, urodził się piłkarz Henryk Reyman (zmarł 1963).
Fragment tekstu z archiwum "Rzeczpospolitej"
Idealnym połączeniem żołnierza i piłkarza był Henryk Reyman, legenda krakowskiej Wisły. Miał siedemnaście lat, gdy wybuchła pierwsza wojna światowa. Służył początkowo w poczcie polowej. Starał się dostać do Legionów Piłsudskiego, ale jego przełożeni w austriackiej armii nie wyrażali zgody. Walczył na froncie włoskim, a w listopadzie 1918 r. wstąpił jako ochotnik do Wojska Polskiego.
Jako żołnierz WP walczył o kształt granic odradzającego się państwa. W Nowy Rok 1919 r. wyruszył pod Lwów walczyć z Ukraińcami o Galicję Wschodnią. Bił się pod Gródkiem Jagiellońskim, raniony pod Przemyślem wrócił do Krakowa. Kilkanaście dni później był już pod Cieszynem, gdzie walczył z Czechami o Śląsk Cieszyński. W lecie brał udział w przygotowaniach do I Powstania Śląskiego, planował działania w rejonie Mysłowice-Janów-Bytom. Rok później stawił czoło nawale bolszewickiej, a na tym jeszcze nie skończyła się jego wojenna epopeja. Walczył także pod Bytomiem podczas III Powstania Śląskiego i po raz kolejny został ranny.
Polska odrodziła się, można było wrócić do gry. W pierwszych latach istnienia ligi Wisła Kraków została dwa razy z rzędu mistrzem Polski (1927-1928). Henryk Reyman w 1927 r. został królem strzelców z 37 golami, co do dzisiaj jest niepobitym rekordem. Dobrze rozwijającą się karierę trenerską przerwała II wojna światowa. Brał udział w kampanii wrześniowej, został ranny w bitwie nad Bzurą. Po wojnie pracował jako selekcjoner kadry narodowej. Prowadził drużynę jedynie w kraju, władza zabraniała mu wyjazdów za granicę. To on prowadził nasz narodowy zespół w pamiętnym meczu ze Związkiem Radzieckim 20 października 1957 r., kiedy wygraliśmy 2:1 po golach Gerarda Cieślika.