Reklama

Misja: praca dla 2952 osób

Państwo zaprzęgnie prywatnych pośredników do pracy z długotrwale bezrobotnymi. „Rz" poznała szczegóły pilotażowego programu

Aktualizacja: 04.11.2012 19:55 Publikacja: 04.11.2012 19:24

Misja: praca dla 2952 osób

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

- Przybywa osób bez pracy, na jednego doradcę zawodowego w pośredniakach przypada kilkuset bezrobotnych. Mamy do wyboru albo zatrudnić nowych pracowników, albo zlecić część usług na zewnątrz – mówi „Rz" wiceminister pracy Jacek Męcina.

Jeszcze w tym miesiącu resort ogłosi pilotażowy program, który zakłada, że do walki z bezrobociem przystąpią za publiczne pieniądze także prywatne agencje zatrudnienia. Jak się dowiedzieliśmy, ministerstwo przetestuje pomysł w trzech województwach: mazowieckim, podkarpackim i dolnośląskim.

W pilotażu, który zacznie się prawdopodobnie wiosną przyszłego roku, mają wziąć udział 2952 osoby bezrobotne. To mają być tzw. trudni klienci, ci, którzy mają największe problemy ze znalezieniem pracy: osoby po 50. roku życia, długotrwale bezrobotne, niepełnosprawni i matki, które nie wróciły do pracy po urodzeniu dziecka.

Doradca z prywatnej agencji ma indywidualnie pracować z każdym bezrobotnym. Podpowie mu, gdzie szukać pracy, razem z nim przejrzy oferty, pomoże napisać CV i list motywacyjny, a następnie przygotuje do rozmowy kwalifikacyjnej.

– Atutem agencji jest to, że działając od dawna na otwartym rynku, ma kontakty z pracodawcami i wie, kto w najbliższym czasie będzie szukał pracowników – mówi Anna Karaszewska z firmy Ingeus, która prowadzi w pośredniakach projekty pomocy bezrobotnym za unijne pieniądze.

Reklama
Reklama

Kiedy tylko pojawiły się wstępne zapowiedzi pilotażu, w środowisku prywatnych pośredników burzę wywołała plotka, jakoby resort miał już wybraną agencję, która weźmie udział w programie. Jak zapewnia „Rz" wiceminister pracy, tak nie jest. W każdym województwie firma zostanie wybrana w przetargu. Ogłaszać go będzie marszałek województwa.

Wynagrodzenie agencji ma zależeć od jej wyników. Musi doprowadzić do tego, że pracę zdobędzie co najmniej 35 proc. podopiecznych. Dodatkowo po kilku miesiącach musi nadal pracować co druga z tych osób.

Jeśli agencja będzie miała lepszy wynik, dostanie premię. Jeśli gorszy – zwróci część pieniędzy. – Urzędy pracy to ostatni bastion, do którego nie weszły prywatne firmy – mówi Agnieszka Chłoń-Domińczak, była wiceminister pracy. – Program da niezłe efekty.

Sceptyczny jest Jerzy Bartnicki, szef urzędu pracy w Kwidzynie. – Pomysł jest dobry, ale myślę, że Polacy jeszcze do tego nie dojrzeli. Nie wiem, jak można zmusić do pracy tych, którzy nie mają ochoty jej podjąć. Agencje też sobie z nimi nie poradzą – tłumaczy.

- Przybywa osób bez pracy, na jednego doradcę zawodowego w pośredniakach przypada kilkuset bezrobotnych. Mamy do wyboru albo zatrudnić nowych pracowników, albo zlecić część usług na zewnątrz – mówi „Rz" wiceminister pracy Jacek Męcina.

Jeszcze w tym miesiącu resort ogłosi pilotażowy program, który zakłada, że do walki z bezrobociem przystąpią za publiczne pieniądze także prywatne agencje zatrudnienia. Jak się dowiedzieliśmy, ministerstwo przetestuje pomysł w trzech województwach: mazowieckim, podkarpackim i dolnośląskim.

Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Warszawa
Od kontrowersji do sukcesu? Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie bije rekordy popularności
Warszawa
Labubu z automatu? Stołeczna Galeria Młociny sprzedaje figurki w oryginalny sposób
Kraj
Radni KO przeciw Rafałowi Trzaskowskiemu. Poróżnił ich alkohol
Warszawa
Warszawa wychodzi z szamba. Dotacje dla mieszkańców na budowę kanalizacji
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama