Historia filmu "Witajcie w życiu" Henryka Dederki to równocześnie historia jednego z najdłuższych procesów w wolnej Polsce. Dokument opowiadający o kontrowersyjnych metodach, jakie przy budowie sieci sprzedaży bezpośredniej wykorzystali pracownicy Amway, jest jednym z najsłynniejszych półkowników III RP – nigdy nie ukazał się na antenie. Zablokowali to skutecznie przedstawiciele firmy walcząc z nim w sądach. Dzisiaj zapadł kolejny nieprawomocny wyrok w tej sprawie.
- Reżyser miał prawo pokazania niepokojącego zjawiska, jakie miało miejsce w latach 90. Był uprawniony do jego oceny oraz krytyki – uznał Sąd Okręgowy w Warszawie. Podkreślił też, że wykorzystanie w dokumencie fragmentów inscenizowanych, było uprawnione.
Równocześnie jednak sędzia Maria Piasecka orzekła, że dokument może zostać wyemitowany w telewizji dopiero po tym, jak zostaną z niego usunięte "nieprawdziwe dane o strukturze dochodów korporacji". Nakazała też producentowi filmu, spółce Contra Studio, przeprosiny w mediach za podanie tych danych. Film podawał, że większość zysków Amway trafia do bardzo wąskiej grupy dystrybutorów (0,2 proc.).
Reżyser oraz producent filmu zgodnie podkreślają, że to dziwny wyrok. – Nie mamy za co przepraszać firmy Amway Polska. Zwracaliśmy się wielokrotnie o uzyskanie danych finansowych. Bezskutecznie. W tej sytuacji skorzystaliśmy z ogólnodostępnych danych – mówi "Rz" producent Jacek Gwizdała z Contra Studio.
– Oczywiście możemy wyciąć fragment dotyczący danych finansowych. Tylko po co? W innym procesie nakazano nam usunięcie z filmu wszystkich scen, które umożliwiają identyfikację pracowników Amwaya. W ten sposób za pomocą wyroków sądowych można zmienić cały film – oburza się reżyser Henryk Dederko.