Elżbieta Drzewińska zaginęła w październiku 2006 r. po wyjściu z domu do kościoła na próbę chóru, na którą jednak nie dotarła. Jej mąż zaginął w październiku następnego roku. Media informowały o porwaniu. Dotąd nie wiadomo jednak, jaki był los małżeństwa; ich ciał nie znaleziono. Motywem porwania Drzewińskich - jak podawały media - mógł być konflikt z Piotrem B. o dom małżonków, w którym mieszkali oni oraz mężczyzna.
Prokurator Robert Majewski z warszawskiej prokuratury apelacyjnej odczytał dziś przed sądem akt oskarżenia. Dotyczy on podżegania w latach 2005-2006 do zabójstwa małżeństwa Drzewińskich, podżegania w 2011 r. za kwotę 10 tys. euro do uprowadzenia i ewentualnego zabójstwa ich synów, podżegania do nielegalnego uzyskania broni oraz nielegalnego posiadania amunicji.
"Nie przyznaję sie do winy, cała sprawa jest wynikiem zaplanowanej i zamierzonej manipulacji. Mam zbyt silnie ustawionych wrogów, których celem jest zniszczenie mnie" - powiedział oskarżony przed sądem po wysłuchaniu prokuratora. Dodał, że jego zdaniem, zaginione małżeństwo może żyć poza Polską w ukryciu przed wierzycielami i kłopotami z prawem.
Piotr B. zarzuty w sprawie usłyszał w listopadzie 2011 r. po zatrzymaniu go przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego na posesji w Milanówku pod Warszawą. Był to prawdziwy przełom w sprawie, która ciągnęła się od lat.
Tuż po zniknięciu Elżbiety Drzewińskiej znaleziono kartkę, na której napisała, że jeśli coś jej się stanie, to winnym będzie Piotr B.Organy ścigania zbagatelizowały jednak tę informację, choć synowie i znajomi Drzewińskich wskazywali właśnie tego mężczyznę., jako sprawcę porwania.