Reklama
Rozwiń
Reklama

„Oburzeni” idą do prezydenta

„S” i jej sojusznicy chcą zmiany przepisów o referendach. Ale nie wierzą, by pomogli im w tym posłowie.

Publikacja: 18.03.2013 00:26

Pod koniec marca członkowie Platformy Oburzonych zaniosą osobiście do prezydenta Bronisława Komorowskiego apel o zmianę w konstytucji przepisów dotyczących referendum. Tak by musiało ono zostać ogłoszone, jeśli pod wnioskiem o nie zbierze się określoną liczbę podpisów obywateli. Bo w ostatnich latach Sejm niejeden raz zablokował obywatelskie inicjatywy w sprawie referendum.

„Solidarność" i jej sojusznicy, którzy zebrali się w sobotę w historycznej sali BHP w Gdańsku – i nazwali Platformą Oburzonych – mają nadzieję, że dzięki takiej zmianie będą mieli większy wpływ na to, co się dzieje w Polsce.

Dlaczego zerkają w stronę Komorowskiego? – Konstytucję można zmienić jedynie z inicjatywy grupy posłów albo prezydenta. Na posłów nie możemy liczyć – mówi Marek Lewandowski, rzecznik „S". Jego zdaniem zmiana przepisów zbliżyłaby Polskę do dojrzałych demokracji: – U nas  nie było ani jednego referendum obywatelskiego, w przeciwieństwie np. do Szwajcarii.

„Oburzeni", czyli prawie 100 organizacji takich jak związki zawodowe, fundacje i stowarzyszenia osób pokrzywdzonych np. przez ZUS, prokuraturę, nadzór budowlany czy polityków, zjechali do Gdańska na zaproszenie „S".

Dziś związek zamierza rozesłać do wszystkich organizacji biorących udział w sobotnim spotkaniu pisma z apelem do prezydenta w sprawie referendum z prośbą o ich podpisanie. Kiedy większość zostanie odesłana, „S" przekaże apel do Pałacu Prezydenckiego.

Reklama
Reklama

Szef „S" Piotr Duda zapowiedział w sobotę, że jeśli prezydent nie będzie chciał pomóc, to „oni już wiedzą, co zrobić, by przywrócić Polakom więcej demokracji bezpośredniej". Co miał na myśli? – Pikiety i strajki. Zaczynamy 26 marca strajkiem generalnym na Śląsku – mówi Lewandowski. Zapowiada, że będą dalej walczyć z tzw. umowami śmieciowymi i podwyższeniem wieku emerytalnego.

"Platforma Oburzonych" to platforma nieporozumień?

„S" zabiega o powszechne referenda od zeszłego roku, kiedy wniosła do Sejmu wniosek o referendum emerytalne. Choć podpisało go 1,5 mln osób, Sejm wniosek odrzucił.

– Referendum jest rzeczą podstawową, musimy przywrócić podmiotowość obywatelom – mówił w Gdańsku muzyk Paweł Kukiz (założyciel inicjatywy Zmieleni.pl mający za złe PO przede wszystkim to, że nie wprowadziła jednomandatowych okręgów w wyborach do Sejmu).

Piotr Duda zapowiedział, że celem Platformy Oburzonych nie jest utworzenie nowej partii. Byłoby to zresztą trudne, bo zebrane w sobotę organizacje zbyt dużo dzieli.

Reklama
Reklama

– Społeczeństwo jeszcze nie dojrzało do takiego systemu demokracji bezpośredniej – ocenia prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny.

Lepiej wróży tej inicjatywie Wojciech Jabłoński, politolog z UW. – Oceniam ją bardzo pozytywnie. To próba reanimacji społeczeństwa obywatelskiego – tłumaczy. Podobnego zdania jest prezydencki minister prof. Tomasz Nałęcz. – To jest taka energia obywatelska, która się w obecnych trybach politycznych nie mieści – mówił wczoraj w Radiu Zet.

Duda wrócił też do postulatu podwyższenia pensji minimalnej, walki z umowami śmieciowymi. Nie zgadza się też na uelastycznienie czasu pracy.

W liście otwartym ostro skrytykował go prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezary Kaźmierczak:  „Z Pana dzisiejszego wystąpienia wnoszę, że jest Pan bezwzględnym cynikiem i sprawnym demagogiem, bo na idiotę Pan nie wygląda". Życzy mu porażki, bo – jak tłumaczy –wprowadzenie w życie postulatów „S" przyczyniłoby się do potężnego wzrostu bezrobocia.

Kaźmierczak dodaje, że to, co mówił Duda, „przedsiębiorcy mają w dupie".

Pod koniec marca członkowie Platformy Oburzonych zaniosą osobiście do prezydenta Bronisława Komorowskiego apel o zmianę w konstytucji przepisów dotyczących referendum. Tak by musiało ono zostać ogłoszone, jeśli pod wnioskiem o nie zbierze się określoną liczbę podpisów obywateli. Bo w ostatnich latach Sejm niejeden raz zablokował obywatelskie inicjatywy w sprawie referendum.

„Solidarność" i jej sojusznicy, którzy zebrali się w sobotę w historycznej sali BHP w Gdańsku – i nazwali Platformą Oburzonych – mają nadzieję, że dzięki takiej zmianie będą mieli większy wpływ na to, co się dzieje w Polsce.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Materiał Płatny
OGŁOSZENIE
Kraj
Olejomaty opanowują Mazowsze, ale omijają Warszawę. Stolica czeka na innowacyjny recykling
Kraj
Polska bez kompleksów. Młodsi uważają, że to Zachód jest zacofany
Kraj
Pociągiem z Warszawy do Lublina w półtorej godziny. Umowa na cztery tory linii otwockiej podpisana
Materiał Promocyjny
Transformacja energetyczna: Były pytania, czas na odpowiedzi
Reklama
Reklama