Bürkl bił więźniów bykowcem, szczuł na nich wilczura, mordował osobiście strzałem z pistoletu lub wieszał ich w celach. „Nie było dnia, aby wilgotne łapy Bürkla nie zostały zbroczone krwią. [...] Na miasto szły ciągle alarmy z Pawiaka, aby raz wreszcie skończyć z Bürklem" – wspominał Leon Wanat, więzienny pisarz. Pięcioosobowy zespół, z „Jeremim" (Jerzym Zborowskim) na czele, zastrzelił 7 września 1943 roku Bürkla na Marszałkowskiej przy Litewskiej. Niemcy zastosowali wysoki przelicznik 1:30, rozstrzeliwując około 30 więźniów Pawiaka. Jak pisze Wanat, „Pawiak odetchnął [...]. Oczyściła się jednak na jakiś czas atmosfera na Pawiaku, a wachmajstrzy w obawie o swoje życie, na krótko, wprawdzie złagodnieli". Jednak taki sadysta jak Bürkl już się na Pawiaku nie pojawił.
W Mińsku Mazowieckim został zlikwidowany szef miejscowej placówki gestapo, Schmidt. „Psychopata, sadysta, na wpół obłąkany" – tak został opisany w konspiracyjnej broszurze „Polska Karząca". Schmidt łamał kolbą pistoletu szczęki, masakrował twarze, łamał żebra i palce. Podczas likwidacji getta ogłosił się „królem kurkowym" polowania na żydowskie kobiety i dzieci. W czerwcu 1943 roku w Cegłowie spędził ludność na rynek i po parodii sądu, który zadecydował o natychmiastowym zamordowaniu około 30 przypadkowych ofiar, „wygłosił patetyczną mowę o burzycielach ładu". To zdecydowało o wyroku śmierci na niego. 22 lipca 1943 roku został zastrzelony przez żołnierzy AK. Niemcy swoim zwyczajem zamierzali w odwecie rozstrzelać wielu Polaków, lecz komendant mińskiej AK Ludwik Wolański „Lubicz" skutecznie zagroził niemieckiemu staroście, że jeśli do tego dojdzie, to zginie on i jego pracownicy wraz z rodzinami.
Za „Rudego"
Krwią za krew zapłacili kaci Jana Bytnara „Rudego" z pokoju 228 w siedzibie gestapo w alei Szucha. Odbity w akcji pod Arsenałem zmarł z powodu brutalnych tortur, jakim był poddawany przez gestapowców – Augusta Langego i Herberta Schulza. Sławomir Dunin-Borkowski opisał pierwszego jako „zwierzę w mundurze", tego drugiego zaś jako „z amatorstwa kata i oprawcę, olbrzymią dwumetrową blisko maszynę do bicia". 6 maja 1943 roku zastrzelony został Schulz. „Z 8-miu kulami w cielsku przebiegł jeszcze przez całą szerokość ulicy aż dziewiąta wpakowana w kark położyła go trupem". 22 maja zabity został Lange.
Sprawiedliwość dopadła także volksdeutscha Ernesta Sommera, restauratora z ulicy Długiej, który podczas akcji odbicia więźniów Pawiaka pod Arsenałem zatrzymał podstępnie jednego z uczestników akcji i wydał go w ręce gestapo. Potem ukrywał się pod Warszawą. Zginął w Józefowie, gdy odprowadzał gości na pociąg. „Z odległości pół kroku zajrzały mu w ślepia dwie lufy pistoletowe. Pierwszą kulę dostał w skroń. Nie upadł od razu. Odruchowo uchwycił wyciągniętą ku niemu rękę i wpił się w nią konwulsyjnie pazurami. Ale nieubłagana dłoń pokonała opór. Powoli doprowadziła lufę między oczy szpicla i pociągnęła spust" („Polska Karząca").
Pod Zamościem i Warszawą
1 czerwca 1943 roku, podczas akcji wysiedlania Polaków z Zamojszczyzny, Niemcy zniszczyli, używając także lotnictwa (!), wieś Sochy i zamordowali około 200 jej mieszkańców. Był to odwet za zabicie przez AK jednego z dwóch prowokatorów żandarmów, którzy udając partyzantów, usiłowali kupić broń. Krwawy przelicznik wynosił więc aż 1:200. Polski odwet nastąpił we wsi Siedliska zamieszkałej przez kolonistów niemieckich. „Wieś płonie. Snopy ognia strzelają z dachów i okien. Broń maszynowa kosi wszystko, co żywe. Wybuchy granatów znaczą miejsce walki wręcz – ucichły szybko. Opór złamano błyskawicznie, Selbschutz wybity" – relacjonowano w „Biuletynie Informacyjnym".