Uzasadnienie sądu, który rozpatrywał zażalenie rodziców Kuby na umorzenie śledztwa z powodu braku przestępstwa, jest niekorzystne dla prokuratury.

Pięć lat temu lekarze z wrocławskiego szpitala, gdzie urodził się chłopiec z problemem oddychania, podczas wielokrotnych intubacji uszkodzili chłopcu struny głosowe i krtań. Kuba dopiero niedawno zaczął mówić. Mimo wielu lat śledztwa prokuratura nie zrobiła nic, by to wyjaśnić. Z oceną rodziców chłopca, którzy zarzucali prokuraturze bezczynność i lekceważenie faktów, zgodził się sąd.

Sędzia Barbara Kaszyca wytknęła prokurator Marcie Sucheckiej, że oparła się jedynie na opinii biegłych lekarzy, choć wskazywali oni, że dokumentacja medyczna Kuby jest niepełna i niejasna. Dowody powinna zebrać prokuratura i ustalić stan faktyczny, który powinni ocenić biegli, i dopiero wtedy stwierdzić, czy lekarze popełnili błąd medyczny i czy było to przestępstwo – dowodził sąd. Sędzia Kaszyca negatywnie oceniła pięcioletnie śledztwo. Wytknęła prokuraturze, że pobieżnie przesłuchała lekarzy, którzy intubowali dziecko, a jedną z lekarek przesłuchała dopiero po czterech i pół roku od zdarzenia, „zadowalając się stwierdzeniem, że o niczym nie pamięta". Prokurator zlekceważył pismo matki chłopca, która stwierdziła do lekarki 18 istotnych, jak podkreślił sąd, pytań. Prokurator Suchecka nie wyjaśniła także istotnych rozbieżności w zeznaniach lekarek przed sądem cywilnym (proces wytoczyli szpitalowi rodzice Kuby).

Sąd zażądał, by śledztwo zaczęło się od początku, łącznie z przesłuchaniem lekarzy, skonfrontowaniem ich zeznań oraz zgromadzeniem materiału dowodowego. Dopiero te ustalenia mogą oceniać biegli. – Po wykonaniu tych wszystkich czynności prokurator ponownie oceni, czy doszło do przestępstw, a jeśli tak, to  jakich – uzasadnił sąd.

Katarzyna Brońska, matka Kuby walcząca od lat o ustalenie prawdy, czuje dziś tylko żal. – Przez pięć lat prokuratura nie wykonała podstawowych czynności. Nikogo nie spotkała kara – mówi „Rz".