- Podejrzany usłyszał zarzut zabójstwa oraz znęcania się psychicznego nad żoną. Został już tymczasowo aresztowany – mówi „Rz" Jacek Pandel, szef Prokuratury Rejonowej Katowice-Wschód.
9 września do policji zgłosił się 53-letni Andrzej S. i poinformował, że jego żona nie wróciła do domu. Następnego dnia, w kompleksie leśnym w katowickiej dzielnicy Giszowiec, niedaleko osiedli mieszkaniowych, znaleziono ciało kobiety z ranami kłutymi klatki piersiowej. Sekcja zwłok wykazała, że zginęła od kilku ciosów zadanych ostrym narzędziem.
Informacja o zbrodni bardzo szybko obiegła Katowice, pojawiły się nawet kolejne doniesienia o rzekomych kolejnych ofiarach mającego działać w mieście seryjnego mordercy. Powstała psychoza strachu. Policjanci otrzymywali dziesiątki zgłoszeń o mężczyźnie, który miał rzekomo gwałcić i zabijać kobiety na terenie dzielnicy Giszowiec. Nieprzemyślane zgłoszenia uruchomiły fikcyjną lawinę zdarzeń. Okazały się fałszywe.
- Sprawdzaliśmy każdą informację i każdy niepokojący sygnał. Prowadzone przez nas ustalenia nie potwierdziły tych informacji. Nie było innych zabójstw – mówi „Rz" Jacek Pytel z Komendy Miejskiej Policji w Katowicach.
Tymczasem śledczy zaczęli coraz mocniej podejrzewać, że kobietę mógł zabić jej mąż. Wczoraj Andrzej S. został zatrzymany i usłyszał zarzuty. Sąd uznał, że zebrane dowody są na tyle mocne, że po zapoznaniu się z materiałem dowodowym przygotowanym przez policjantów i prokuraturę, podjął decyzję o aresztowaniu mężczyzny.