Napadał na banki, by spłacić długi

Atrapą broni Mariusz Ś. terroryzował kasjerki w bankach i kradł pieniądze. Wszystko po to, by zdobyć gotówkę na spłatę długów. Teraz grozi mu do 12 lat więzienia.

Publikacja: 04.10.2013 18:25

Mężczyzna odpowie za rozboje z użyciem niebezpiecznego narzędzia na pracownikach siedmiu placówek bankowych w Warszawie i okolicach. Zatrzymali go, po kilku miesiącach poszukiwań, policjanci z wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw Komendy Stołecznej Policji. 27-latek trafił do aresztu.

Pierwszego napadu - jak ustalili policjanci – Mariusz Ś. miał dokonać w lutym tego roku na niewielki bank w Sulejówku, pod Warszawą. Później kolejnych, posługując się taką samą metodą.

- Przedmiotem przypominającym broń napastnik terroryzował pracowników banku i żądał wydania pieniędzy. Wybierał wyłącznie małe punkty bankowe, obsługiwane przez jedną lub najwyżej dwie osoby, wchodził, kiedy nie było w nich klientów – mówi „Rz" Mariusz Mrozek, rzecznik stołecznej policji.

Ze zrabowanym łupem sprawca znikał przez nikogo niezauważony. Schemat jego działania był za każdym razem taki sam. Również zastraszył atrapą broni, po czym zrabował pieniądze, z innych placówek bankowych na Mazowszu, między innymi w Nowym Dworze Mazowieckim, Markach oraz Wesołej. W większości przypadków, nikt z obsługi bankowej nie ucierpiał. Ale w jednym – wobec sprzeciwu pracownicy banku, która nie chciała oddać pieniędzy – Mariusz Ś. użył siły. Uderzył ją, po czym zabrał gotówkę.

Najmniejsze kwoty jakie zrabował sięgały około 2 tys. zł. Największa - wyniosła blisko 20 tys. zł. Mariusz Ś. czuł się tak pewne, że uczynił sobie z procederu główne źródło dochodu.

Jednak w końcu wpadł. Policjanci, w dużej mierze dzięki nagraniom z monitoringu, ustalili  rabusia i go zatrzymali.

- Napadałem ponieważ zmuszała mnie do tego sytuacja materialna – mówił śledczym Mariusz Ś., który przyznał się do stawianych mu zarzutów.

Jak wynika z informacji „Rz" mężczyzna przyznał śledczym, że dość lekko wydawał pieniądze i popadł w spore długi. Miał zaciągać m.in. szybkie pożyczki w parabankach, których później nie był w stanie spłacić. Pracował dorywczo, m.in. w firmach handlowych, ale zarobki nie wystarczały na pokrycie rosnącego zadłużenia. Jak tłumaczył śledczym nie chciał, żeby o jego długach dowiedziała się żona. Nie widząc innej możliwości wyjścia z kłopotów finansowych, wpadł na pomysł napadów na banki. Pierwszy, udany skok zachęcił go do kolejnych. Nie wiadomo jak długo jeszcze by się trudnił procederem gdyby nie przeszkodziła mu policja.

Teraz Mariusz Ś. może słono zapłacić za napady i rabunki. Za dokonanie rozbojów grozi mu do 12 lat więzienia.

To niejedyny desperat, który okradając banki, chciał pozbyć się długów. Rekordzistą jest  Kazimierz B., rolnik z Bukowca, który w ciągu dwóch lat dokonał 17 skoków i ukradł niemal 170 tys. zł. Odwiedzał banki w okularach i czapce z daszkiem, podchodził do okienka udając klienta, terroryzował obsługę i kradł pieniądze. Złapany tłumaczył się, że zmusiła go do tego tragiczna sytuacja finansowa i brak pieniędzy na spłatę kredytów. Wiosną tego roku łódzki sąd skazał rolnika na sześć lat więzienia.

W ubiegłym roku w całym kraju doszło do 125 napadów na banki, w 2011 roku - do 170, czyli o 24 mniej niż w roku 2010. Sprawcy zwykle wybierają niewielkie oddziały lub punkty kasowe.

Materiał Promocyjny
Szukasz studiów z przyszłością? Ten kierunek nie traci na znaczeniu
Kraj
Ruszyło śledztwo w sprawie Centrum Niemieckiego
Materiał Partnera
Dzień Zwycięstwa według Rosji
Kraj
Najważniejsze europejskie think tanki przyjadą do Polski
Kraj
W ukraińskich Puźnikach odnaleziono szczątki polskich ofiar UPA