Jak napisaliśmy wczoraj, po latach prac i przygotowań policja odmówiła wdrożenia tzw. e-posterunku, choć prace nad nim kosztowały ok. 24 mln zł. Na informatycznym projekcie dla policji kryminalnej zarobiły głównie firmy informatyczne, które sprzedały policji tysiące laptopów i drukarek. Stracił budżet państwa, który sfinansował projekt, i policjanci, którzy nadal muszą ręcznie wypisywać formularze.
Odpowiedzialność za skandal rozkłada się na wiele osób. Niektóre celowo topiły pieniądze na projekt, inne nie potrafiły w porę go naprawić, jeszcze inne niedobrze go nadzorowały.
Konflikt w KGP
Na pomysł, by zbudować informatyczny system, który usprawni pracę służb dochodzeniowo-śledczych, wpadli w 2007 r. sami policjanci. W założeniach miał być zwykłym programem do wyboru dla funkcjonariuszy do wykorzystania równolegle z innymi standardowymi edytorami tekstu czy wersją papierową.
Jednak w 2008 r. projekt zabrał do nowo powstałego Centrum Projektów Informatycznych MSWiA szef tej instytucji Andrzej M. (informatyk, policjant i szef policyjnej logistyki w Komendzie Głównej). Zdecydował, że aplikację wykona prywatna firma. Przetarg rozstrzygnięto w maju 2009 r. W wątpliwych okolicznościach wygrała go – za 300 tys. zł – spółka Netline Group z Wrocławia (po trzech latach M. usłyszał zarzuty, bo miał bezprawnie przekazać firmie to, co wypracowali policjanci ).
Urzędnik MSW mówi nam, że wymagania stawiane w przetargu nie odpowiadały potrzebom policjantów. Były wygodne raczej dla dyrektora M. i firmy, która wygrała przetarg. – M. nie przyjmował żadnych uwag – twierdzi nasz rozmówca.