Dziesięć lat temu, rozpoczynając pierwszą z dwóch kadencji na czele państwa, Dalia Gribauskaite na pierwszą oficjalną podróż wybrała Sztokholm.
– Uważała, że Litwa powinna wyrwać się z kręgu „zacofanych krajów Europy Wschodniej", do których zaliczała także Polskę, i stawiać na relacje z „Zachodem", Szwecją Niemcami, Wielką Brytanią – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Alvydas Nikzentaitis, prezes wileńskiej Fundacji Giedroycia.
Wszystko zmieniły aneksja Krymu i zajęcie przez Rosję Donbasu.
– Nagle zorientowaliśmy się, że wszystko, co osiągnęliśmy po rozpadzie ZSRR, możemy stracić. Zrozumieliśmy, że nasza droga do Europy prowadzi przez Polskę, że stosunki z nią mają dla nas fundamentalne znaczenie – tłumaczy Nikzentaitis.
Fort Trump i Nord Stream 2
Zbliżenie między oboma krajami zajęło jednak sporo czasu. Znana z bezkompromisowego charakteru Grybauskaite dopiero w ostatnim czasie zaczęła zmieniać stosunek do Warszawy. Potrzebowała wsparcia Polski dla rozpoczęcia kariery międzynarodowej, którego zresztą, jak się wydaje, na razie nie dostała.