To 37-letni Michał T., człowiek z kryminalną przeszłością z warszawskiej Pragi, według śledczych dokonał spektakularnego włamania do domu lobbysty Marka D. i kradzieży drogiej biżuterii i zegarków. Dowody na jego udział w skoku znaleźli śledczy z wydziału ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, którzy przejęli początkowo umorzone śledztwo. Domniemanego włamywacza pogrążyły ślady, jakie zostawił na miejscu przestępstwa.
– Michał T. usłyszał łącznie osiem zarzutów, w tym dotyczące włamania i kradzieży kosztowności o wartości 3,2 mln zł, paserstwa oraz czynnej napaści na policjanta – mówi „Rz" Waldemar Tyl, wiceszef warszawskiej apelacji. Po skradzionej biżuterii ślad zaginął. Zarzuty paserstwa, jakie ma Michał T., dotyczą innych przedmiotów.
W ubiegły czwartek „Rz" opisała perypetie cudzoziemskiego biznesmena, który chciał w nieformalny sposób pomóc lobbyście odzyskać skradzione rzeczy i sam padł ofiarą przestępstwa (został porwany). Teraz inna odsłona sprawy – dotycząca już samej kradzieży u Marka D.
Złodzieje włamali się do domu lobbysty w marcu 2012 r. Podważyli drzwi balkonowe i tak dostali się do środka – twierdzą śledczy. Splądrowali wnętrze i opróżnili sejfy, kradnąc kosztowności warte – jak ocenili pokrzywdzony i jego żona – 1 mln dolarów (czyli ok. 3,2 mln zł).
Śledztwo wszczęła prokuratura rejonowa, ale umorzyła je, nie wykrywszy sprawców. Na ich trop wpadli dopiero stołeczni policjanci i prokuratorzy z apelacji. Jak się okazało, T. nie był dostatecznie ostrożny.