Wojna na Platformie

Gabinet Ewy Kopacz powstawał wśród sporów i konfliktów

Publikacja: 24.09.2014 02:00

Wojna na Platformie

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

O tym wywiadzie krążą w Platformie legendy. Podczas rozmowy przed wejściem na antenę prezydent zwierza się prowadzącej z nim rozmowę dziennikarce, że Ewa Kopacz nie nadaje się na premiera, ale nie miał wyjścia i musiał ją powołać. Jest chyba trochę zrezygnowany?

Nawet jeśli takiego nagrania nie ma, to ta legenda dobrze oddaje nastroje w partii, w której dziś walczący o władzę politycy zupełnie sobie nie ufają i sięgają po brudne chwyty.

Kulisy tworzenia rządu Ewy Kopacz są jedną z największych tajemnic wierchuszki Platformy. Nagłe zwroty akcji, emocje, awantury, sterowane przecieki, doraźne koalicje i wzajemne blokady – taka jest prawda o walce o władzę pozostawianą przez Donalda Tuska.

Tworzenie rządu było próbą sił między czterema ośrodkami władzy w Platformie – odchodzącym premierem, prezydentem Bronisławem Komorowskim oraz liderami dwóch kluczowych frakcji – Grzegorzem Schetyną i Cezarym Grabarczykiem.

– Podczas tworzenia rządu Kopacz znalazła się w oku cyklonu – opowiada jej współpracownik. – Miała tylko siłę powymieniać pojedynczych ministrów, żeby zaspokoić apetyty różnych frakcji. Gdyby chciała zbudować rząd od nowa, toby poległa.

W sieci interesów

Już dzień po szczycie unijnym, który wybrał Tuska na szefa Rady UE, Cezary Grabarczyk był cały w skowronkach. Choć unika występów w mediach, to specjalnie nocą przyjechał z rodzinnej Łodzi,  by wcześnie rano pojawić się w telewizji i ogłosić, że Tuska zastąpi Ewa Kopacz.

Jako lider partyjnej frakcji wspierającej Kopacz (tzw. spółdzielni) rozpoczął w ten sposób rozgrywkę o frukta z nowego rozdania. Początkowo grał o fotel marszałka Sejmu. Kiedy Kopacz zaproponowała mu fotel ministra sprawiedliwości, zażądał, aby towarzyszyło mu stanowiska wicepremiera. – To było wyraźne ultimatum – twierdzi współpracownik pani premier. Kopacz odmówiła mu stanowiska swego zastępcy, ale do rządu wziąć musiała – jest zbyt silny, aby mógł pozostawać poza gabinetem. – Ta nominacja była czysto polityczna. Trzeba było zrobić miejsce dla Grabarczyka, więc odwołany został dotychczasowy minister Marek Biernacki – przyznaje współpracownik pani premier.

Odejście z KPRM bliskich Tuskowi osób to sygnał, że szefowi PO nie zależy na Kopacz

Niedługo po Grabarczyku do rozgrywki o najważniejsze stanowiska włączył się Bronisław Komorowski. Podczas spotkania z Donaldem Tuskiem prezydent – twierdzą nasi rozmówcy – zażądał, aby wśród ministrów nowego rządu nie było bohaterów afery taśmowej. To rozpoczęło rozgrywkę o obsadę resortu spraw zagranicznych, jako że Radosław Sikorski był jednym z polityków nagranych na taśmach.

Inna rzecz, że Sikorski był sfrustrowany i sam rozważał odejście. Dopiero kilka dni przed szczytem UE zrozumiał, że Tusk oficjalnie wysunął jego kandydaturę na szefa unijnej dyplomacji tylko po to, aby przehandlować tę nominację w zamian za własne stanowisko.

Rozgrywka Sikorskiego

Sikorski postanowił pokazać, że z tego nowego, potuskowego rozdania wychodzi wzmocniony – albo jako marszałek Sejmu, albo wicepremier. Tyle że Kopacz uznała, że jako wicepremier Sikorski zbuduje zbyt silną pozycję polityczną.

Sikorski lansował na nowego szefa MSZ swego przyjaciela, byłego ministra finansów Jacka Rostowskiego. Ale na to nie chciał się zgodzić prezydent. – Komorowski naciskał, aby fotel szefa MSZ zajął ktoś z jego nadania. Kopacz nie chciała się zgodzić – relacjonuje nasz rozmówca, współpracownik pani premier. Kopacz uznała, że i tak wykonuje przyjazny gest wobec Komorowskiego, awansując na wicepremiera Tomasza Siemoniaka, szefa MON, który realizuje politykę wykuwaną w Pałacu Prezydenckim.

Komorowski zagrał va banque – w radiowym wywiadzie zaatakował Rostowskiego, zarzucając mu brak kompetencji. W odpowiedzi Rostowski, który był już wówczas bliskim doradcą Kopacz, zaproponował jej, aby wyciągnęła rękę do Grzegorza Schetyny. – To był rewanż Rostowskiego wobec Komorowskiego. „Skoro ja nie mam kompetencji, to co powiesz na Schetynę?" – przekonuje współpracownik Rostowskiego.

– Ale przecież Schetyna ma dobre notowania w otoczeniu Komorowskiego i gwarantuje prezydentowi większy wpływ na politykę zagraniczną – zauważamy.

– To dlaczego doradca prezydenta Tomasz Nałęcz w telewizyjnym wywiadzie stwierdził, że Schetyna nie ma wystarczających kompetencji? Tak naprawdę to nie był kandydat marzeń Komorowskiego. Ale nie mógł go zablokować ze względów politycznych.

Od początku swej misji Kopacz zamierzała wykonać gest w kierunku frakcji Schetyny. Dlatego bardzo wcześnie złożyła ofertę Andrzejowi Halickiemu, aby zajął fotel ministra administracji i cyfryzacji. Schetyna był na niego wściekły, nie spodziewał się, że w finale także on dostanie rządową propozycję.

Otrzymał ją tydzień temu, dwa dni przed ogłoszeniem składu rządu. Po spotkaniu z nim Kopacz zawiozła tę informację do Tuska. Współpracownicy odchodzącego premiera przekonują, że zgodził się on na wciągnięcie Schetyny do rządu. Jednak biorąc pod uwagę wrogie działania Tuska wobec Schetyny od jesieni 2009 r., jest to całkowicie nielogiczne. Jeszcze w poniedziałek stronnicy Schetyny zostali usunięci z list kandydatów w wyborach samorządowych.

Dlatego też współpracownicy Kopacz przekonują, że to była samodzielna decyzja nowej pani premier. – Tusk się wściekł. Nagrana w weekend przez telewizje niby przypadkiem jego wypowiedź o tym, że Kopacz była załamana po swej pierwszej konferencji prasowej, była celowa. On się zemścił – twierdzi współpracownik pani premier. I przekonuje, że w ostatnich godzinach przed powołaniem rządu do Kopacz zgłosił się z ofertą objęcia MSZ bliski doradca Tuska – Jan Krzysztof Bielecki.

Czy to drobne tarcia czy rzeczywista próba sił między Kopacz a Tuskiem – za wcześnie przesądzać. Ale w Platformie zdziwienie wzbudziło odejście z Kancelarii Premiera Tuskowego speca od propagandy Igora Ostachowicza. Jego śladem ma pójść również Bielecki. Dla wielu polityków PO to sygnał, że odchodzącemu premierowi wcale na sukcesie swej następczyni nie zależy.

O tym wywiadzie krążą w Platformie legendy. Podczas rozmowy przed wejściem na antenę prezydent zwierza się prowadzącej z nim rozmowę dziennikarce, że Ewa Kopacz nie nadaje się na premiera, ale nie miał wyjścia i musiał ją powołać. Jest chyba trochę zrezygnowany?

Nawet jeśli takiego nagrania nie ma, to ta legenda dobrze oddaje nastroje w partii, w której dziś walczący o władzę politycy zupełnie sobie nie ufają i sięgają po brudne chwyty.

Pozostało 92% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej