Siemoniak mówił dziś rano w Trójce o planach w sprawie wdrożenia postanowień zawartych na ostatnim szczycie NATO w Walii. Zapowiedział, że konkretne ustalenia co do tego, jak mają wygląać i funkcjonować siły natychmiastowego reagowania, mają ukazać się w lutym przyszłego roku. Przypomniał jednak, że to nie jedyny element wzmocnienia obrony Sojuszu.
- Na szczycie w Newport zostały ustalone trzy formy: ciągła rotacyjna obecność żołnierzy NATO, USA w Polsce, siły natychmiastowego reagowania, czyli „szpica" i wzmocnienie roli korpusu Północ-Wschód w Szczecinie, który ma stać się organizatorem obrony na wschodniej flance - mówił.
Wicepremier dodał jednak, że Polska nie może polegać wyłącznie na sojusznikach i musi sama mieć zdolność do odstraszania potencjalnych wrogów.
- Państwo wielkości Polski i będące w takim położeniu geograficzno - historycznym powinno dbać o własną obronę i o sojusze, a są one skuteczne jeśli się samemu do nich coś wnosi. Nie możemy sobie powiedzieć, że mamy potężnych sojuszników, w związku z tym nie musimy dbać o własną obronę. Takich państw nikt na świecie nie szanuje - podkreślił Siemoniak.
Wczoraj wieczorem natomiast w TVN 24 minister obrony odniósł się także do kolejnych gróźb wysuwanych przez rosyjskich polityków, analityków, a nawet bojowników "separatystów" wobec Polski, którzy zapowiedzieli, że jeśli nasz kraj nie zmieni swojej polityki, spotka go ten sam los, co Ukrainę. Siemoniak uznał te zapowiedzi za element wojny informacyjnej.